Film „Pechowi szczęściarze” w reżyserii Sebastiana Borenszteina rozpoczyna się głośnym wybuchem. Następnie akcja cofa się w czasie, aby pokazać nam, co doprowadziło do dramatycznego wydarzenia.
Historia przedstawiona w filmie rozgrywa się na początku XXI wieku na niewielkiej wsi gdzieś w Argentynie. Bohaterowie postanawiają odkupić dawną spółdzielnię rolniczą i przywrócić ją do stanu świetności. W tym celu zbierają pieniądze od sąsiadów i udają się do banku. Tam, starając się o pożyczkę, decydują się wpłącić pieniądze na konto, a nie trzymać je w sejfie.
Traf jednak chce, że dzień po dokonaniu depozytu, następuje krach finansowy i banki reglamentują wszystkie pieniądze. Co więcej – ktoś w banku musiał wiedzieć co się święci, gdyż tuż po wpłaceniu kwoty na konto przez bohaterów, z kasy wypłacono całą dostępną gotówkę. Ich gotówkę.
Bohaterowie czują się więc podwójnie oszukani. „Musimy je odzyskać” – zakrzykną zgodnie.
W ten sposób rozpocznie się właściwa opowieść o nietypowych Robin Hoodach współczesności, którzy będą chcieli bogaczowi odebrać pieniądze, które de facto należą do nich.
„Pechowi szczęściarze” mieszają w sobie elementy zaangażowanego społecznie dramatu, z luźną komedią, czy elementami znanymi z tzw. „heist movies”, opowiadających o brawurowych napadach na bank, czy jak w tym wypadku – ukryty pod ziemią sejf.
Film Borenseina, bazujący na powieści Eduardo Sacheriego przyciąga przede wszystkim kreacjami aktorskimi oraz pomysłowością swoich bohaterów.
Prym wiedzie Ricardo Darín, znany z „Dzikich historii” aktor, którego bohater wpakował pozostałych w nie lada tarapaty i ma największe wyrzuty sumienia. Dobry jest też Luis Brandoni, który obmyśla chytry plan odzyskania pieniędzy, łącząc w sójną całość skrawki informajci, zebrane przez innych.
Niezły, choć kompletnie niewykorzystany jest Chino Darín. Młody aktor, którego rola w niedawnym filmie Luisa Ortegi „Anioł” wywoływała żywe, namacalne emocje, tutaj w zasadzie mogłaby zostać odegrana przez dowolnego innego aktora i nie odczulibyśmy różnicy. A szkoda.
Scenariusz ukazuje, jak trudne warunki bytowe wzmagają pomysłowość ludzi, a jak sytuacja przyparcia do muru pozwala im zaangażować się w działanie dla wyjścia z trudnej sytuacji.
„Pechowi szczęściarze” to film przyjemny. To ten rodzaj produkcji, które widzieliśmy już wielokrotnie, ale które jednak potrafią przyciągnąć naszą uwagę i rozbawić. Lekka, niezobowiązująca rozrywka, która momentami wplata elementy prawdziwego dramatu, aby jeszcze mocniej oddziaływać na widza.
To film poprawny i ciekawy, potrafiący zapewnić rozrywkę. A jednak taki, który nie zostanie z nami na dłużej po seansie. Na jeden niezobowiązujący wieczorny seans jest jednak jak znalazł. Każdy czasem potrzebuje przyjemnej rozrywki.
Ocena: 6/10
Czytaj także: "Tyler Rake. Ocalenie", reż. Sam Hargrave [RECENZJA].
Oceń artykuł