Historię Teda Bundy'ego zna chyba każdy, przynajmniej w minimalnym stopniu. Współczesny Kuba Rozpruwacz, jeden z najsłynniejszych seryjnych morderców w historii oraz przykład tego, że człowiekiem zdolnym do niewyobrażalnego okrucieństwa może być absolutnie każdy. O osobie Bundy'ego stało się w ostatnim czasie niezwykle głośno, głównie za sprawą serialu dokumentalnego pod tytułem "Rozmowy z mordercą: Taśmy Teda Bundy'ego", wyprodukowanego przez platformę Netflix. Gigant streamingowy zmuszony był nawet do wystosowania odpowiedniego oświadczenia, nawołującego do zaprzestania idealizowania i romantyzowania słynnego mordercy. Co ciekawe, reżyserem wspomnianego dokumentu był właśnie Joe Berlinger, odpowiedzialny za film "Podły, okrutny, zły", co zresztą łatwo dostrzec podczas seansu.
"Podły, okrutny, zły" - film o Tedzie Bundym
Joe Berlinger postanowił wykorzystać dualizm osobowościowy Teda, w celu swoistej manipulacji emocjami widza. I wyszło mu to pierwszorzędnie. Zarówno osoby doskonale zaznajomione z historią mordercy, jak i Ci, dla których seans filmu "Podły, okrutny, zły" stanowił pierwsze zetknięcie z omawianym tematem, czerpać mogą z seansu pełnymi garściami. Ted Bundy skrzętnie manipulował otoczeniem, do samego końca zapewniając o swojej niewinności. I był w tym na tyle przekonujący, że ludzie autentycznie mu wierzyli, lub przynajmniej pojawiały się u nich pewne wątpliwości. Joe Berlinger skonstruował zatem swoje dzieło tak, by widz czuł dokładnie to, co osoby, które śledziły proces Bundy'ego.
W filmie "Podły, okrutny, zły" poznajemy Teda, który ma już na koncie kilka ofiar. Osoby, które liczyły na hektolitry krwi i naturalistyczny obraz dokonywanych przez niego zbrodni mogą poczuć się mocno zawiedzione, ponieważ tego typu scen w filmie jest jak na lekarstwo. Nie o to bowiem chodziło. Dzieło Berlingera nie jest - i nigdy nie miało być - szokującym obrazem bestialskich mordów, a studium psychologicznym skomplikowanej i złożonej postaci. Ted Bundy przedstawiony zostaje tu jako zwyczajny człowiek, jeden z nas. Poznaje swoją dziewczynę Elizabeth Kloepfer (w tej roli Lily Collins) i jej córkę, wiedzie z nimi względnie normalne życie, przy okazji realizując się jako student najpierw psychologii, następnie prawa. Gdy pod jego adresem padają pierwsze oskarżenia, Ted kategorycznie zaprzecza. Od tej pory, wraz z Elizabeth śledzimy losy Bundy'ego, zmagającego się z coraz to nowymi zarzutami oraz napływem dowodów wskazujących na jego winę. Sposób prowadzenia historii połączony z postawą głównego bohatera i ślepą wręcz miłością panny Kloepfer sprawiają, że widz nie znający przedstawianej historii może czuć się mocno skołowany. Ted jest zresztą tak przekonujący, że autentycznie chcemy mu wierzyć, nawet zdając sobie sprawę z tego, jakich czynów się dopuścił. Taki zabieg sprawia, że film mocno działa na emocje i robi piorunujące wrażenie, uwydatniając to, z jaką łatwością seryjni mordercy potrafią manipulować umysłami innych osób. "Podły, okrutny, zły" jest również filmem niezwykle autentycznym, ocierającym się wręcz momentami o kino dokumentalne. Wiele istotnych scen, jak odczytywanie aktu oskarżenia czy ogłaszanie wyroku, zostało przeniesionych na ekran z niebywałą dokładnością. Wszystko to dodatkowo wzmacnia świadomość, że ta przerażająca historia wydarzyła się naprawdę.
"Podły, okrutny, zły" - Zac Efron jako Ted Bundy
Pod względem aktorskim, film Berlingera prezentuje się wyśmienicie. Całe show kradnie rzecz jasna Zac Efron, który raz na zawsze pozbył się łatki ślicznego chłopca z "High School Musical" i bożyszcza nastolatek. W roli Bundy'ego jest przerażająco autentyczny, nie tylko ze względu na fakt uderzającego podobieństwa fizycznego. Młody aktor doskonale oddał złożoność osobowości słynnego mordercy i to, dlaczego ludzie tak chętnie mu wierzyli. Jego Bundy raz jest sympatycznym, niezwykle przystojnym i inteligentnym mężczyzną, którego urokowi nie potrafił oprzeć się nawet sędzia prowadzący jego sprawę, by za chwilę zmienić się w zimnego i przerażającego potwora o pustym, lodowatym spojrzeniu. Zac Efron nie zagrał Teda Bundy'ego, on się nim stał.
Na olbrzymie brawa zasługują również Lily Collins oraz John Malkovich, wcielający się kolejno w dziewczynę Teda oraz sędziego orzekającego w jego sprawie. Collins po raz kolejny udowodniła, że doskonale odnajduje się w rolach dramatycznych, ukazując w filmie coraz to nowe oblicza swojej bohaterki. Elizabeth Kloepfer to w jej wykonaniu pogodna młoda kobieta, kochająca matka i oddana partnerka, która następnie przechodzi przez fazy wyparcia, ogromnych i pożerających od środka wyrzutów sumienia, aż po stanie się zrezygnowanym i kompletnie wypalonym wrakiem człowieka. Z kolei John Malkovich umiejętnie oddał postawę sędziego, który pomimo pełnego profesjonalizmu, oschłości i jawnego potępienia wobec mordercy, chwilami nie potrafił ukryć zainteresowania, jakim darzył Bundy'ego. Sceny potyczek słownych na linii Efron-Malkovich to jeden z najjaśniejszych punktów w całym filmie. Warto również wspomnieć o gościnnym występie Jamesa Hetfielda, którego widok z całą pewnością ucieszy wszystkich fanów Metalliki. Przyczepić się można jedynie do zaangażowania Jima Parsonsa, gdyż niestety nie jest on dla nas zdeterminowanym prokuratorem, zaciekle dążącym do ukarania bestialskiego mordercy, a poczciwym Sheldonem Cooperem.
"Podły, okrutny, zły" - Autentyczny obraz mordercy
Nie będzie przesadą, gdy dzieło Berlingera jawnie nazwiemy jednym z najlepszych filmów traktujących o historii seryjnego mordercy, w historii. Przerażająca i dotkliwa autentyczność, połączona ze zgrabnym poprowadzeniem historii, przekonującymi bohaterami oraz wybitnie dobraną ścieżką dźwiękową sprawia, że film dosłownie wżyna nam się pod skórę i nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze przez długi czas. Mimo licznych wątpliwości i słów krytyki, które pojawiły się po premierze zwiastuna do filmu, "Podły, okrutny, zły" w najmniejszym stopniu nie idealizuje osoby Teda Bundy'ego. Jest wręcz przeciwnie. Ostateczny wydźwięk filmu jest niezwykle dosadny - seryjnymi mordercami i psychopatami nie są tylko i wyłącznie obleśne jednostki, czające się po kątach ze śliną cieknącą na sam widok swojej ofiary, a ludzie na pozór normalni, których nigdy byśmy o to nie podejrzewali. Zatem jeśli wciąż zastanawiacie się, czy "Podły, okrutny, zły" jest filmem wartym obejrzenia, radzimy z miejsca kupić bilety na najbliższy seans. Nie pożałujecie.
Ocena filmu: 9/10
Oceń artykuł