Clutch zagrał koncert w Warszawie [RELACJA]

Clutch odwiedził Polskę już 3. rok z rzędu, jednak chociaż jest u nas częstym i mile widzianym gościem, z miejscami i terminami do tej pory było nam ze sobą bardzo nie po drodze. Na szczęście tylko do wczoraj (7.12.2018), bo każdy fan stoner rocka, a zaliczam się do nich bezapelacyjnie, powinien na Clutch wpaść chociaż raz.
Zaobserwowałam godną pochwały tendencję, że supporty na koncertach klubowych coraz częściej zaczynają pełnić rolę faktycznego wsparcia głównej gwiazdy. Headlinerzy uważniej dobierają sobie towarzyszące w trasach zespoły, a publika docenia te wybory i zapewnia zadowalającą frekwencję pod sceną, bo zauważa, że rozgrzewka przed wyczekiwanym występem może być równie smaczna, co danie główne. Również dlatego wczorajszy koncert należy do wyjątkowo udanych od pierwszej do ostatniej minuty.
7 grudnia w warszawskiej Proximie rola rozgrzewaczy przypadła zespołowi Octopussy z Trójmiasta. Malutka scena w klubie ledwie zmieściła sześciu muzyków. Chociaż ruchy i gwałtowniejsze formy ekspresji na takiej powierzchni były mocno ograniczone, muzyka zespołu z "dalekiej północy" obroniła się sama. Bez wielkiego show, konferansjerki i przebieranek. Grupa brzmi świeżo, momentami orientalnie, a co chwali się najbardziej - dba o szczegóły. Stosuje subtelne dodatki w postaci harmonijki, świetnie kontrastującego wokalu perkusisty Konrada Ciesielskiego oraz brzmienia 5-strunowego basu, co w połączeniu robi swoją robotę. Zupełnie nie dziwi mnie fakt, że owacje po występie Octopussy trwały naprawdę długo, a słuchacze pod sceną bawili się rewelacyjnie.
O istnieniu The Picturebooks, drugiej kapeli supportującej Clutch, słyszałam już przed koncertem w Proximie, jednak z pokorą przyznaję, że nigdy nie sprawdziłam, co, jak i gdzie grają i czy to godne uwagi. Nie ukrywam, zdziwił mnie okrojony zestaw perkusyjny bębniarza oraz fakt, że na scenie pojawiły się tylko dwie osoby. Okazało się jednak, że to w zupełności wystarczy zarówno, żeby przyciągnąć uwagę tłumu, jak i, co najważniejsze, wręcz zmiażdżyć dźwiękiem. Pełniący rolę wokalisty i gitarzysty muzyk mógłby nauczyć niejednego kołcza, jak zarażać pozytywną energią. Jednak to od bębniarza The Picturebooks nie byłam w stanie oderwać wzroku. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam kogoś, kto nie tylko czuje się muzyką, ale też instrumentem, na którym gra. Perkusista wraz ze swoim całym sprzętem stanowili na czas występu nierozerwalną całość, a muzyk grał, jakby był w zupełnie innej rzeczywistości. Jakby od tego występu zależało jego życie. Nie zdołała rozproszyć go krew na palcach, ani jeden z tomów, który pod wpływem szalonych ruchów artysty po prostu się przewrócił i przeturlał poza zasięg jego rąk.
Clutch zagrał koncert w Warszawie
Grupa Clutch istnieje od niemal 30 lat i ten pouczający, bogaty w doświadczenia czas widać niemalże natychmiast. Profesjonalizm muzyków bije nie tylko z ich grania, ale chociażby wymierzonego co do minuty czasu przygotowań przed występem. Grupa ma idealnie dopracowane show, a jednocześnie kupuje publikę swoją szczerością i naturalnością. Powiedzieć, że Neil Fallon to urodzony frontman to jak stwierdzić, że politykom zdarza się czasem naginać prawdę dla własnych korzyści. Już lepiej nie mówić nic. Muzyk spokojnie mógłby wykładać o tym, jak sprawić, żeby każdy zebrany na koncercie słuchacz czuł, że zespół gra specjalnie dla niego. Mimo tak silnej osobowości w składzie, muzycy Clutch nie rywalizują ze sobą na scenie, a nikt (przynajmniej nie w warstwie dźwiękowej) nie zostaje w cieniu charyzmatycznego wokalisty. Perkusista grupy hipnotyzuje swoją lekkością grania i chłopięcym zadziorem, a basista, o ludzie. O takie brzmienie mojego ulubionego instrumentu walczyłam. Amerykanie nie kombinują, serwują fanom stoner z najwyższej półki, a jak się okazuje polska publika to kocha i właśnie dlatego stawiła się w Proximie w komplecie. Clutch zagrał podczas przeszło 1,5 godzinnego występu przekrój utworów z niemal całej swojej dyskografii. Co imponujące i coraz rzadziej spotykane, grupa przygotowała dla Warszawy inny set niż dla ostatnich miast, które odwiedziła. Doceniam kolejną próbę sprawienia, żeby skaczący pod sceną czuli się wyjątkowo. Żeby chociaż trochę na coś ponarzekać dodam, że nagłośnienie dawało momentami mocno w kość i bałam się, że wstanę następnego dnia głucha, a brak "The Regulator" w secie zasmucił mnie dogłębnie. Jednak okazuje się, że wizytę u laryngologa spokojnie mogę przełożyć, a mój ulubiony numer nieźle brzmi też w domowym zaciszu, zatem już nie jęczę. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję, idźcie na Clutch, nie pożałujecie.
Co Clutch zagrał w Warszawie?
Clutch zagrał w warszawskiej Proximie aż 18 utworów. Muzycy po zejściu ze sceny wrócili na jeden, krótki bis.
Setlista:
- Gimme The Keys
- Vision Quest
- Promoter
- Sucker For The Witch
- A Quit Death In Texas
- Open Up The Border
- Earth Rocker
- How To Shake Hands
- Spacegrass
- Ghoul Wrangler
- H.B. IS In Control
- Lorelei
- X-Ray Visions
- Firebirds
- D.C. Sound Attack
- In Walks Barbarella
Bis:
- Electic Worry
- The Mob Goes Wild
Koncert w Proximie był jednym z przystanków trasy promującej ostatni album studyjny Clutch "Book Of Bad Decissions" wydany we wrześniu 2018 roku.
Oceń artykuł