Powerwolf w Krakowie [GALERIA]

Kaznodzieje Nocy wpadli tym razem do Polski aż na trzy koncerty. Mini trasa rozpoczęła się w mieście Kraka, doprowadzając tym samym wawelskiego smoka do histerii i nerwowej czkawki.
Powerwolf latem 2015 roku, wydał na świat szósty studyjny materiał, „Blessed & Possessed”, nagrany w słynnym szwedzkim studiu Fredman. Jeden z premiowych koncertów, promujących ten album relacjonowaliśmy dla Was przy okazji Wacken Open Air 2015, zaś dziś mamy dla Was materiał z typowo klubowego setu.
Niemiecka maszyna ma niezliczone rzesze fanów w Polsce, (choć nie śpiewają o niej w przeciwieństwie do pewnych powermetalowych Szwedów), zaś ich koncerty realizowane są z ogromnym rozmachem, w pełnych makijażach à la miś panda, kostiumach wyjętych żywcem z jednego z filmów Coppoli i z pełnym asortymentem kościelnych gadżetów. Generalnie za brak szacunku do Powerwolfa w Polsce grozi śmierć poprzez wypchanie.
W tekstach pełno jest krwi i typowych elementów rumuńskiego folkloru: wilkołaków i wąpierzy, zaś słowem-kluczem jest epickie już w przypadku Synów Wilka „Halleluja!”, przewijające się w każdej piosence niczym inwektywa na „k”, której niektórzy używają charakterze przerywnika. Co ciekawe, Attila o tym wszystkim śpiewa po angielsku, niemiecku, łacinie, rosyjsku oraz rumuńsku (chyba żeby było prościej zrozumieć) i w zasadzie często naraz.
Attila ma również wyłączność na pisanie tekstów, a że rządy Nicolae Ceauşescu zniszczyły mu doszczętnie psychikę, to romantyczne kwiatki ( w końcu niedługo Walentynki) w stylu „Resurrection by erection, raise your phallus to the sky” przestały już kogokolwiek dziwić.
Zobaczcie galerię zdjęć z koncertu:
Cała setlista koncertu opierała się głównie na płycie „Blessed & Possessed”. Poza tytułowym kawałkiem nie zabrakło oczywiście wspomnianej wcześniej Armii Ciemności i Armii Upiorów („Armata Strigoi”), ale i evergreenów, jak choćby „We Drink Your Blood”, „Sanctified With Dynamite” czy „All We Need Is Blood” z obsypanego wszelkimi możliwymi niemieckimi nagrodami albumu „Blood Of The Saints”.
Dorn poza tekstową Wieżą Babel, posługuje się wszelakim typem wokalu: od growlu po śpiew operowy, co w połączeniu z powermetalowymi hymnami kipiącymi od chwytliwych melodii i zgrabnymi riffami Greywolfów, które natychmiast wpadają w ucho, stanowi piękną hallelujową całość. Odrębną sprawą jest bębniarz - Holender Roel van Helden (trzeci z rzędu w historii zespołu). Człowiek-demolka, showman, któremu James Kottak czy Tommy Lee mogą co najwyżej pastować ... naciągi. Ciekawym dopełnieniem całości jest klawiszowiec Falk Maria będący równocześnie we wszystkich zakamarkach sceny - kaplicy, znajdując równocześnie czas na grę na organach w kształcie ptaka.
Należy jednak wziąć pod uwagę, że nikt przy zdrowych zmysłach, nie traktuje poważnie całej satanistyczo-wampirycznej otoczki rodem z Transylwanii, zaś wymyślne kostiumy, rekwizyty i wizualizacje są tylko i wyłącznie humorystycznym dopełnieniem rewelacyjnych partii gitarowych duetu Greywolfów i potężnego głosu Attili Dorna.
Na koniec drobna dygresja w temacie: to był mój piąty koncert Powerwolfa, jednak pierwszy, jaki fotografowałam w klubie, nie na otwartym terenie. Akredytacja fotograficzna obejmowała wyłącznie dwa pierwsze i dwa ostatnie numery, więc nie pytajcie w komentarzach, dlaczego nie ma zdjęcia Angusa grającego krawatem solówkę na gitarze.
W roli przedskoczka wystąpił fiński zespół Battle Beast z charyzmatyczną wokalistką Noorą Louhimo. Zespół znany jest polskiej publiczności przede wszystkim z supportowania poprzedniej trasy Sabaton.
Następnym przystankiem na trasie Powerwolf jest Gdańsk i na końcu Warszawa (że też chce się im jeździć w te i z powrotem).
Oceń artykuł