Trivium zagrał w Warszawie [RELACJA]

W niedziele 25 marca 2018 roku w Progresji w Warszawie zagrał Trivium, który promował swój 8. studyjny album „The Sin and The Sentence”. Jako supporty wystąpiły zespoły Power Trip i Venom Prison.
Dość ciepły wiosenny wieczór rozpoczął istniejący dopiero od 2014 roku walijski kwintet Venom Prison. Na pierwszy rzut ucha wybija się głos wokalistki, Larissy Stupar, a także ciężkie, deathmetalowe riffy. Jednak wypływów w muzyce Venom Prison daje się zauważyć więcej. Są też, chociażby hardcore’owe klimaty, a gitarzystom zdarza się zaserwować patent przywodzący na myśl Panterę czy Machine Head. Walijczycy mają na razie skromny dorobek wydawniczy, którego głównym reprezentantem jest wydany w 2016 roku pełnowymiarowy album „Animus”. Koncert Venom Prison minął dość szybko i przyjemnie. Zdecydowanie na plus.
Następnie przed warszawską publicznością zaprezentował się zespół Power Trip. Kiedy kilkanaście miesięcy temu gościli w Polsce mistrzowie grind core’a z Napalm Death, przywieźli ze sobą parę kapel otwierających koncert. Wśród nich znalazła się właśnie ta ekipa panów z Dallas w Teksasie. Zastępowali wtedy zespół Iron Reagan. Ich koncert można podsumować tak: dużo starego, dobrego thrashu, dużo starego, dobrego crossovera i trochę punka. Dobry wokal (choć mógłby być odrobinę głośniejszy) Rileya Gale’a, kapitalne riffy gitary i potężna sekcja rytmiczna, składająca się z dwóch panów Chrisów, Whetzela (gitara basowa) i Ulsha (perkusja) zrobiły duże wrażenie na ludziach zebranych pod sceną. Teraz trzeba jedynie czekać, aż sami pojawią się w roli gwiazd.
Trivium w warszawskiej Progresji
O gwiazdach mowa - niemalże punktualnie o 21:00 w klubie z głośników poleciał heavy metalowy hymn „Run to the Hills” autorstwa Iron Maiden, a kilkanaście sekund po zakończeniu utworu brytyjskich gigantów, swoje prawie dwugodzinne show rozpoczęło Trivium. Koncert rozpoczęli tytułowym utworem z ich zeszłorocznego albumu „The Sin and The Sentence”. Publiczność od pierwszych uderzeń werbla szalała i pokazywała zespołowi, że nikt nie znalazł się w Progresji przypadkowo.
Po dobrym rozpoczęciu zespół szybko przeszedł do kolejnego ciosu, którym było „Throes of Peredition”, jedyny utwór z „Shoguna”, który Trivium zaprezentowało w Warszawie. W końcu przyszedł czas na przywitanie, które wykrzyczane zostało przez Matta Heafy'ego po polsku. W ogóle mogło się wydawać, że wokalista amerykańskiej kapeli częściej mówił naszym językiem, niż w swoim ojczystym, co niewątpliwie pokazuje jak wysokie mniemanie o Polsce ma Trivium. Z resztą bardzo szybko, bo już po czwartym w setliście „Ascendancy” (przed nim zespół zaprezentował nowy singiel „Betreyer”), Heafy poinformował polskich fanów, że są najlepszą publicznością, jaką zespół miał podczas obecnej trasy koncertowej. Potwierdzili to postami na Instagramie, wrzuconymi po koncercie:
Prawdopodobnie jeden z najlepszych koncertów Trivium w historii - KU*WA!
O. Mój. Pokręcony. Święty. Jezusku. Warszawa, Polska definitywnie najlepsza publiczność na naszej trasie, prawdopodobnie najlepsza publika jaką kiedykolwiek widzieliśmy, jedno z najlepszych show jakie zagraliśmy. Dziękuję Ci bardzo!
Zespół skupił się zdecydowanie na promowaniu „The Sin and The Sentence” - oprócz wspomnianych 2 utworów, Trivium zagrało jeszcze „Sever the Hand”, „Beyond Oblivion” i najlepiej przyjęte podczas całego koncertu „The Heart From Your Hate”. Chociaż ostatni utwór może rywalizować o ten tytuł z „Until the World Goes Cold”, jedynego utworu pochodzącego z wydanego w 2015 roku „Silence in the Snow”. Innymi utworami wartymi wspomnienia było jeszcze „Becoming the Dragon” z krótką, lecz bardzo treściwą solówką basową Paolo Gregoletto (był to też jedyny utwór pochodzący z albumu „The Crusade”), a także chóralnie odśpiewane „Strife” (jedyny reprezentant „Vengeance Falls”).
Po zakończeniu właściwego koncertu, Trivium wyszło na bis, który rozpoczął się od zadedykowania następnego utworu Behemothowi. Polski zespół miał ogromny wpływ na twórczość kapeli - Matt Heafy wyszczególnił tutaj album „Zos Kia Cultus”, od którego Trivium było uzależnione podczas nagrywania krążka „The Crusade” w 2006 roku. Po krótkiej dedykacji, zespół zaprezentował utwór „Shattering the Skies Above”, który promował grę „God of War”:
Potem już tylko pierwszy hit zespołu, „Pull Harder on the Strings of Your Martyr” i kończący całe show utwór „In Waves” (poprzedzony puszczonym z głośników intrem „Capsizing the Sea”), pochodzący z wydanej w 2011 roku płyty o tym samym tytule. Potem jeszcze podziękowania, zdjęcia z tłumem i rzucanie kostek publiczności. Trivium zagrało naprawdę bardzo dobry koncert, publiczność reagowała na nich bardzo żywiołowo i obydwie strony wzajemnie napędzały się do dalszej zabawy, co tylko podgrzewało atmosferę.
Jedyne co zgrzytało, to fakt, że wokal Matta Heafy'ego był zwyczajnie za cicho i momentami był praktycznie niesłyszalny. Zwłaszcza, gdy razem z nim krzyczał gitarzysta zespołu, Corey Beaulieu, który był dużo głośniejszy od swojego kolegi. Były również problemy z werblem Alexa Benta, który był zdecydowanie cichszy od tomów, przez co niektóre utwory traciły na swojej sile. Czasami można było mieć również wrażenie, że motywy gitarowe Corey'a ginęły przez to, jak głośno ustawiony był instrument Matta Heafy'ego. Są to jednak tylko drobne zgrzyty, które nie miały zbyt znaczącego wpływu na ogólny odbiór występu Trivium. Oby wrócili do Polski jak najszybciej.
Oceń artykuł