Chino Moreno wystąpił wewnątrz wulkanu

Wokalista Deftones jako pierwszy w historii wystąpił w wulkanie. Zobacz fragmenty tego kameralnego występu.
Chino Moreno wie, jak zwrócić na siebie uwagę. W kwietniu 2016 jego Deftones powrócił z ciepło przyjętym krążkiem „Gore”, natomiast 18 czerwca 2016 zagrał na festiwalu Secret Solstice w Reykjaviku. Jeszcze ciekawszy występ miał jednak miejsce tego samego dnia z jego solowym udziałem... wewnątrz wulkanu.
Impreza odbyła się dla kameralnego grona 20 osób, które musiały wpierw odbyć dwuipółgodzinną wycieczkę przez pola lawy. Ceny biletów sięgały zawrotnych 1380 funtów. Opłacało się? Żaden fan Deftones raczej nie miałby wątpliwości. Koncert w środku Thrihnukagigura był okazją jedyną w swoim rodzaju. Żaden artysta wcześniej nie zagrał w wulkanie.
Aby dostać się do komory, w której miało się odbyć kameralne widowisko, wykorzystano specjalną windę używaną na co dzień do... czyszczenia okien. Zwoziła ona grupy po osiem osób każda ponad 120 metrów pod ziemię. Uczestnicy nie musieli się obawiać o swoje bezpieczeństwo - jak ustalili organizatorzy, ostatnia erupcja Thrihnukagigura miała miejsce ok. 4 tysiące lat temu.
Mimo to warunki nie były szczególnie sprzyjające - w miejscu panowała temperatura poniżej 4 stopni Celsjusza. Wraz z wyjątkową akustyką wpłynęło to zarówno na strojenie gitar, jak i głos Moreno, że o wygodzie publiczności nie wspominamy. Sam wokalista przyznał, że nieco się denerwował przed tym wyjątkowym występem.
Jak wypadł islandzki koncert lidera Deftones? Sprawdźcie na poniższych nagraniach:
Niestety, Chino Moreno wykonał tylko trzy kawałki. Oprócz klasycznego „Change (In The House Of Flies)” z najsłynniejszej płyty Deftones, „White Pony”, muzyk zagrał dwa covery. Obok „Dial-a-Cliché” z debiutanckiego, solowego krążka Morrisseya, zebrani szczęśliwcy usłyszeli również cover jednego z kawałków z ostatniego albumu Davida Bowiego, „Blackstar”.
Specyficznym „supportem” muzyka był islandzki wokalista Snorri Helgason, który „rozgrzewał” publiczność m.in. szkocką balladą. W jego przypadku niska temperatura jeszcze bardziej wpłynęła na wykorzystywane instrumentarium, był jednak zachwycony samym miejscem, które określił „naturalną, podziemną katedrą”.
Jak Wam się podoba taki występ Chino Moreno?
Oceń artykuł