Corey Taylor: Piłem własne wymiociny przed Marilynem Mansonem

Wokalista Slipknota podzielił się kolejną pasjonującą anegdotą związaną z twórcą „Mechanical Animals”. Jakie wydarzenia wspomina tym razem?
Slipknot ponownie połączył siły z Marilynem Mansonem w czerwcu 2016 roku. Oba zespoły wyruszyły na trasę koncertową po Ameryce Północnej u boku Of Mice & Men, która potrwa aż do 27 sierpnia 2016. W ramach wspólnych występów grupy odwiedzą prawie 40 miast.
Obok niewątpliwie ekscytujących koncertów - na których Corey Taylor nie będzie mógł niestety uprawiać headbangingu - bardzo ciekawe, co tym razem wydarzy się za kulisami. Wszakże zarówno Marilyn Manson, jak i muzycy Slipknota, znani są z niezliczonych ekscesów, które nie mieszczą się w głowie przeciętnego śmiertelnika.
To nie pierwszy raz, kiedy formacje będą razem w trasie. Pierwszy raz zdarzyło im się to w 2001 roku w ramach Ozzfestu. Poznaliśmy już jedną anegdotę o majtkach Mansona, która miała miejsce właśnie wtedy. Okazuje się jednak, że nie usłyszeliśmy wszystkich szczegółów - teraz Taylor przytoczył całą opowieść.
Byłem na niezłej bani, w sumie to przez całe tournée. Pamiętam, że pewnego razu zwymiotowałem do kubka i wypiłem jego zawartość na oczach Marilyna Mansona, a on całkiem zbaraniał. Nie wiedział, jak na to zareagować. I wtedy właśnie wpadł do naszej garderoby w swoich obcisłych, lśniących majtkach, zatańczył dla nas i wybiegł z powrotem. Przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się: „Ku*wa, co to było?”.
Artystów łączy wzajemny szacunek do swojej twórczości i jak przekonuje Corey Taylor, wzajemnie na siebie wpływają dzięki wspólnym występom. Na obecnej trasie nie powinno być inaczej, choć Slipknot przygotowuje wiele niespodzianek - zarówno jeśli chodzi o utwory w setlistach, jak i sposób ich prezentacji z akompaniującymi wideo. Starania te są efektem swoistej symbiozy łączącej Mansona z jego zespołem.
Nie robimy się nawzajem w ch*ja, bo wtedy dopiero robi się naprawdę dziwnie. Jednocześnie jest między nami zdrowa rywalizacja. Kiedy gramy razem, patrzymy na Mansona, jak rozpie*dala każdego wieczoru i przez to sami mamy ochotę wymiatać na każdym występie. Dzięki temu walczymy o jak najlepszy koncert. Według mnie to najlepszy sposób na okazanie wzajemnego szacunku, szczególnie jeśli cenisz danego muzyka.
Co do tego, że Taylor darzy twórczość Mansona szczególnym uczuciem, nie ma wątpliwości. Wielokrotnie wyznawał już, że go kocha jego płyty i nawet jeśli ich styl uległ na przestrzeni lat pewnym zmianom, wciąż podziwia jego próby przekraczania granic i eksperymentowania z nowymi rzeczami. Najwyżej stawia jednak jego dawne dokonania.
Do dziś myślę, że „Antichrist Superstar” to jeden z najlepszych albumów, jakie kiedykolwiek nagrano. I nie chodzi mi tu tylko o muzykę rockową czy metalową. To jedna z tych nielicznych płyt, których słucham za każdym razem od początku do końca. Niczego nie pomijam. Nie przeskakuję od razu do utworów, na które akurat mam ochotę. Nie przywiązuję większej wagi do singli. Słucham tego krążka od deski do deski, bo wciąż broni się tak samo jak w dniu premiery.
A jaki jest Wasz ulubiony krążek Marilyna Mansona?
Oceń artykuł