Ile Black Sabbath wydawał na kokainę?

Gwiazdy wlewają w siebie morze alkoholu, a swój organizm wypełniają przeróżnymi związkami chemicznymi czyniąc z siebie chodzące tablice Mendelejewa. Ale ile to tak naprawdę kosztuje? W przypadku Black Sabbath 75 tysięcy dolarów.
Muzycy zespołu bez większych ogródek przyznają się do tego, że w czasach, gdy byli nieco młodsi, zażywali mnóstwo narkotyków. Krąży na ten temat ogrom mitów i plotek, z których część potwierdzają sami artyści. Geezer Butler wyznał, że pogłoska o tym jakoby kokaina miała być dostarczana do kapeli prywatnymi odrzutowcami podczas sesji nagraniowej płyty „Vol. 4”, jest prawdą.
Zresztą okres rejestracji tego krążka w 1972 roku to apogeum zachwytu muzyków różnymi nielegalnymi substancjami. Na albumie znalazł się m.in. utwór „FX”, który był nagrywany przez Tony'ego Iommiego podczas jego tańca, gdy był odziany wyłącznie w metalowy krzyż i gitarę. Płyta zawiera też numer „Snowblind”, którego tytuł jest jasnym nawiązaniem do białego proszku wciąganego przez artystów.
Geezer Butler spróbował oszacować ile on i koledzy z zespołu mogli wydać w 1972 rok na narkotyki. Liczba, którą podał równa jest 75 tysiącom dolarów. Muzyk dodaje, że to więcej niż kosztowało ich nagranie płyty, które zamknęło się w granicach do 60 tysięcy dolarów. Jak wspomina Ozzy Osbourne, artyści wiedzieli na co wydawali pieniądze:
To był najbardziej biały, najczystszy i najsilniejszy towar jaki można sobie było tylko wyobrazić. Jedno wciągnięcie i było się królem wszechświata. Patrzyłem na zegarek i była godzina czwarta, jak zerknąłem znowu była już 9:30. Zupełnie zapominałem gdzie byłem i co robiłem. Jednak nie przejmowałem się tym, nie zadawałem sobie pytań: „Ciekawe w jakim więzieniu się jutro obudzę?”.
Basista Black Sabbath, Geezer Butler, wspomina również o ekscesach do jakich dochodziło w rezydencji Bel Air w czasie sesji nagraniowych. Muzyk twierdzi, że sam Kaligula mógłby czuć się zawstydzony i przywołuje także moment, który mógł się dla niego skończyć tragicznie:
Nikt nie był w stanie niczego kontrolować. Wciągaliśmy kokainę na lewo, na prawo i Bóg wie gdzie jeszcze. Pewnego razu ktoś dosypał mi czegoś do drinka. Po jego wypiciu chciałem się rzucić z hotelowego okna. Tony i Bill musieli mnie potem trzymać, żebym nie spróbował tego ponownie. Od tego momentu postanowiłem rzucić narkotyki.
Działo się wiele w tym okresie działalności Black Sabbath. Muzycy byli tak zakochani w narkotykach, że cały album „Vol. 4” miał się początkowo nazywać „Snowblind”. Jednak wytwórnia się na to nie zgodziła nie chcąc wzbudzać kontrowersji, zwłaszcza, że w tamtym czasie dużo się mówiło o kokainie.
Dziś muzycy poszli już po rozum do głowy. Również młodsze pokolenie artystów, które było uzależnione zerwało z nałogiem - ot choćby wokalista Bring Me The Horizon, czy też muzycy zespołu Korn. W końcu narkotyki to nic dobrego, gdyż gra się wówczas jak potłuczonym, co udowadnia Jared Dines.
Oceń artykuł