Kurt Cobain żyje?

Czy jest cień szansy, że to prawda? Może rzeczywiście wokalista był na tyle zmęczony sławą, że postanowił upozorować swoje samobójstwo?
Historia zna wiele takich przypadków, gdy okazywało się, iż słynny muzyk wcale nie zginął, a wyleguje się gdzieś na piasku pod palmami i rechocze ze śmiechu patrząc na opłakujących jego śmierć fanów. Ostatnio córka Michaela Jacksona opublikowała zdjęcie, na którym widać jej ojca na tylnym siedzeniu. Słynnym przykładem jest też Elvis Presley, który wiadomo, że żyje i co rusz się pojawia tu i ówdzie w obciskającym cekinowym kombinezonie.
Podejrzenia, że Kurt Cobain żyje i wcale nie popełnił samobójstwa w 1994 roku pojawiły się w momencie, gdy Nirvana ogłosiła dwa koncerty w Polsce - 29 lutego i 29 sierpnia 2016 roku. Fani udostępniali wspólne zdjęcia z muzykami i cieszyli się, że w końcu mogą usłyszeć słynny repertuar na żywo. Co więcej w międzyczasie Dave Grohl przyznał się do tego, że rzeczywiście grał na perkusji w Nirvanie tym samym potwierdzając plotki, które krążyły już od pewnego czasu.
Ci jednak, którzy nie wybrali się na koncerty zespołu nie uwierzyli patrząc na zdjęcia z koncertu sądząc, że to sprawka Miszcza Pejnta. Nic z tych rzeczy! Okazuje się, że Kurt rzeczywiście powstał niczym feniks z popiołów, przez 20 ostatnich lat żył w Peru i nawet nauczył się grać na gitarze prawą ręką.
Skąd to wiemy? Otóż oficjalny profil Nirvany na Facebooku potwierdził całą tę opowieść:
To prawda, Kurt żyje. Potrzebował czasu, żeby nauczyć się grać na gitarze prawą ręką. Znalezienie instrumentu dla leworęcznych nie jest łatwe. Cieszymy się, że mamy go z powrotem i wybaczamy mu cały smutek, który mieliśmy w naszych sercach.
Potwierdzeniem jest to nagranie:
Co ciekawe Kurt ma chyba dobre geny, bo pomimo upływu czasu w ogóle się nie zmienił i nadal wygląda, jakby żył wspomnieniami z lat 90.
Żarty żartami, ale tak naprawdę sprawcą tego całego zamieszania jest Ramiro Saavedra, który jest profesjonalnym sobowtórem Cobaina i wygrał peruwiański talent show w 2012 roku. Zagadka została rozwikłana... a co na to Kurt?
Oceń artykuł