Matt Sorum: Scott Weiland był jednym z najlepszych frontmanów

Śmierć byłego wokalisty Stone Temple Pilots oraz Velvet Revolver była dla wielu wstrząsem. Jak frontmana wspomina muzyk, który z nim współpracował?
3 grudnia 2015 roku świat obiegła tragiczna informacja. Scott Weiland zmarł we śnie. Został znaleziony w autobusie, którym przyjechał wraz z kapelą The Wildabouts, by zagrać koncert w Medinie.
Matt Sorum miał plany na wspólny wieczór wraz z Duffem McKaganem, jednak zupełnie się one zmieniły po tym, jak muzycy dowiedzieli się o śmierci Weilanda. Perkusista ciężko wspomina ten moment:
Nie wiem, jak początkowo się czułem, to nie był szok, ale definitywnie tego się nie spodziewałem. Przewidywałem, że Scott będzie tutaj dłużej.
Pomimo tego, że Weiland przestał być od 2008 roku muzykiem Velvet Revolver, Sorum docenia jego rolę i pracę, którą włożył w działalność zespołu:
Ludzie wiedzą, że w konsekwencji nasze drogi się rozeszły. Jednak emocje, które czujesz, są bardzo silne. To tak, jak relacje z członkiem rodziny, z którym nie dogadujesz się dobrze, ale nadal go kochasz. Potem zacząłem zastanawiać się nad początkami zespołu i wtedy wzruszyłem się, bo stworzyliśmy razem wiele świetnych rzeczy. Podróżowaliśmy po świecie. Scott powołał do życia muzykę.
Perkusista nie miał zamiaru owijać w bawełnę i nie pominął faktu, że Weiland, choć bardzo uzdolniony, był osobowością, z którą nie zawsze udawało się dogadać:
Był trudnym człowiekiem, ale jego artyzm był niesamowity.
Mimo to początki ich współpracy były naprawdę dobre i Sorum ma bardzo dobre wspomnienia z tamtego okresu:
Kiedy pojawił się Scott Weiland, to była magia. Nagle zjawił się ten facet, który umie komponować melodie w pięć minut, pisać teksty. Popatrzyłem na Slasha oraz Duffa i powiedziałem: „To jest nasz facet. Scott Weiland. Gwiazda rocka.”
Sukces debiutanckiego albumu „Contraband” był najlepszym okresem w twórczości kapeli. Jednak po tym, jak w 2008 roku Weiland odszedł z zespołu, padło parę gorzkich słów z obu stron.
Mimo to, Sorum ma czyste sumienie, bowiem zdążył parę lat temu spotkać się z wokalistą i załagodzić spór:
Pogodziłem się ze Scottem. Widziałem go w Nowym Jorku jakoś dwa lata temu. Miałem swój zespół Camp Freddy i zaprosiliśmy Weilanda. Pogadaliśmy wtedy ze sobą i przeprosiliśmy się nawzajem. Mogliśmy powiedzieć: ,,Idźmy do przodu.”
Muzyk ocenia Weilanda bardzo wysoko i chce, by ludzie zapamiętali go, jako wybitnego muzyka, który znacznie przyczynił się do rozwoju muzyki:
Uważam, że miał on wspaniałą muzyczną podróż i jestem zadowolony z tego, że byłem tego częścią. To było błogosławieństwo pracować ze świetnym frontmanem i Scott był definitywnie jednym z najlepszych. Chciałbym, żeby wszyscy się właśnie na tym skupili, żeby patrzyli na jego muzykę.
Posłuchajcie, o czym jeszcze w wywiadzie powiedział perkusista:
Podzielacie zdanie Matta Soruma?
Oceń artykuł