Ozzy postanowił zrezygnować z brania kwasu przez godzinną rozmowę z koniem

Ozzy Osbourne miał wiele legendarnych i często absurdalnych przygód - teraz wokalista opowiedział kolejną, w której znajdziemy konia i LSD.
Ozzy przestał brać LSD po tym, jak naćpany przez godzinę rozmawiał z koniem
Ozzy Osbourne to absolutna legenda i ikona heavy metalu - nie tylko ze względu na swoją muzykę, ale też przez całą otoczkę i serię legendarnych dokonań, którymi wokalista może się pochwalić. Wciąganie kokainy i mrówek z Motley Crue, oddawanie moczu na pomnik w obecności policji, czy spalenie pokoju hotelowego przez zaśnięcie z odpalonym papierosem w ustach to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
W nowym wywiadzie z Classic Rock poproszono go o wspominki z lat 70. i okres nagrywania albumu "Vol. 4":
Mieszkaliśmy razem w domu w Los Angeles, graliśmy tam próby, braliśmy mnóstwo narkotyków i zrobiliśmy tam album. To były dobre czasy.
Nie wszystkie narkotyki smakowały jednak Black Sabbath tak samo dobrze - Ozzy sprzedał dziennikarzowi ciekawą historyjkę dotyczącą tego, jak przestał brać kwas:
W tamtych czasach w USA ludzie lubili dodawać ci kwasu do drinków. Mnie to nie obchodziło, bo potrafiłem brać całe garści LSD na raz. Ale potem wróciliśmy do Anglii. Jednego dnia wziąłem jakieś 10 tabletek i poszedłem sobie na spacer po polu. Skończyło się tak, że zacząłem gadać z koniem. Staliśmy tak z godzinę, a ten w końcu się odwrócił i kazał mi spier*alać. Od tamtego czasu nie biorę kwasu.
Ozzy nie jest jedynym członkiem Black Sabbath, który nie przepada za kwasem - właściwie to wszyscy muzycy zespołu stwierdzili, że kwas był dla nich najgorszą używką. Bill Ward przyznał, że granie na kwasie to było ogromne ryzyko, Geezer Butler raz miał takiego tripa, że myślał, że jego ręce odczepiły mu się od ciała i same z siebie grają muzykę, a Tony Iommi wyjaśnił, że kwas odbierał mu kontrolę nad swoim zachowaniem.
Jak stwierdził w rozmowie z Classic Rock w 2016 roku:
Nienawidzę być poza kontrolą. Przy kokainie miałem wrażenie, że wiedziałem co się dzieje i mogłem się kontrolować. Ale przy kwasie... Na początku lat 70. byłem w Stanach i miałem straszny ból głowy. Jakaś dziewczyna dała mi mocne pigułki. Okazało się, że to był kwas. Jasna cholera, jak mnie wtedy wygięło. Dobrze, że inni byli w miarę trzeźwi, uspokoili mnie i potem siedzieli ze mną w pokoju. Chciałem wyskoczyć przez okno!
Morał jest prosty - nie bierzcie kwasu. No chyba, że bardzo chcecie, ale wtedy upewnijcie się, że macie w towarzystwie kogoś, kto wam pomoże, jak będziecie mieli bad tripa.
Oceń artykuł