Paweł Małaszyński o nowych teledyskach Cochise i miłości do muzyki

Wokalista zespołu Cochise opowiedział Antyradio.pl o tym, jak wyglądała praca przy teledyskach do utworów z nowego albumu i od której płyty warto rozpocząć poznawanie twórczości grupy.
Czwarta studyjna płyta Cochise - „The sun also rises for unicorns” - miała swoją premierę 2 października 2015 roku. Znalazło się na niej 13 kompozycji. Z tej okazji Antyradio.pl postanowiło zapytać wokalistę o szczegóły dotyczące najnowszego wydawnictwa.
O tym, który z utworów z albumu przysporzył najwięcej problemów podczas tworzenia i skąd na płycie wzięły się jednorożce, Paweł Małaszyński opowiedział w pierwszej odsłonie naszej rozmowy.
Na początku września 2015 roku zespół opublikował teledysk do utworu „Black Summer”. Chociaż w przypadku poprzednich krążków to grupa przygotowywała scenariusze teledysków, tym razem muzycy zdecydowali się skorzystać z pomocy innych.
Wokalista zdradził, że początkowo to siostry Bui, Julia i Mai, autorki wideo, spektakli teatralnych oraz filmów krótkometrażowych, miały zrealizować wszystkie zaplanowane teledyski do numerów z ostatniej płyty Cochise. Jednak z powodu innych zobowiązań zawodowych zdecydowały się wyłącznie na produkcję klipu do singla „The sun also rises for unicorns” i poleciły Laurę Kielar. Paweł Małaszyński podkreślił, że niczego nie sugerował reżyserce.
Chociaż wokalista nie uczestniczył w procesie tworzenia wideo, to absolutnie nie ma wrażenia, że z tego powodu płyta jest „w mniejszym stopniu jego własnością”.
Chodzi o to, żeby zespół się rozwijał, żeby wpuszczać trochę więcej światła. Nigdy nie mówiłem, że chcemy grać w głębokim offie do końca życia. Zawsze będziemy grać muzykę, którą kochamy, ale to nie znaczy, że ktoś nie może nam pomóc w zrealizowaniu pomysłów.
Artysta dodał jednak, że w dalszym ciągu Cochise ma kojarzyć się z czystym i prawdziwym rock'n'rollem.
Posłuchajcie, co powiedział Paweł Małaszyński.
Muzyk zwrócił uwagę na fakt, że grupa nadal wspólnie tworzy, mimo że członkowie zespołu mieszkają w różnych miastach i mają również inne obowiązki, niezwiązane z muzyką.
Największym sukcesem zespołu jest to, że cały czas gramy. Dobiegamy czterdziestki i nie żyjemy z muzyki. (...) Każdy z nas ma rodzinę, dzieci, swoją pracę, ale dla chłopaków muzyka to jest bardzo ważny kawałek życia, który naprawdę kochają i podchodzą do tego bardzo poważnie.
Paweł Małaszyński dodał też, że nawet, gdyby nie był członkiem zespołu, to wciąż nagrywałby własne kawałki.
Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, nigdy nie wyobrażałem, że nie będę grał, tworzył, śpiewał... Gdyby nie było Cochise z pewnością razem z kolegą nagrywałbym na gitarze akustycznej do końca życia swoje pierdoły, do swojej własnej szuflady. Na bank, nie widzę innej możliwości.
Jak się Wam podoba nowa płyta Cochise?
Oceń artykuł