Riverside skończył prace nad 7. studyjną płytą

Nie jest to łatwy czas dla zespołu Riverside, jednak pomimo tego grupie udało się zakończyć prace nad następcą płyty „Love, Fear And The Time Machine”.
Śmierć Piotra Grudzińskiego była dla formacji wielkim ciosem. Gitarzysta grupy był w jej szeregach od samego początku. Jeszcze w lutym 2016 roku zespół pracował nad materiałem na 7. album w studiu Serakos, w którym powstawała między innymi ostatnia płyta kapeli - „Love, Fear And The Time Machine”. W marcu 2016 planowano zarejestrować gitarowe partie Piotra Grudzińskiego.
Pomimo tragicznych wydarzeń Riverside przygotował kolejne wydawnictwo, które jednak będzie zbierać niepublikowane wcześniej utwory z pogranicza ambientu i progresywnej elektroniki, choć nie tylko. Mariusz Duda zdradził skąd pomysł na taki właśnie krążek i czego możemy się po nim spodziewać:
Przed rozpoczęciem nowego rozdania, być może „nowej trylogii”, zamarzył mi się jeszcze jeden album, taki uzupełniający. Taki pomiędzy. Taki, jaki zawsze chcieliśmy nagrać. To nie byłaby tylko nowa muzyka, ale w naszym przypadku i w takim zestawieniu byłaby to na pewno nowa jakość, bo takiej płyty jeszcze nie mieliśmy. Nazbierało nam się tego wszystkiego przez lata, zwykle pojawiało się na bonusowych dyskach. Wiem, że niektórzy słuchacze nawet do dzisiaj nie dotarli do tych dźwięków i nie zdają sobie sprawy, że Riverside praktycznie od początku istnienia eksperymentuje z ambientem i progresywną elektroniką. A to przecież część naszego muzycznego DNA.
Płyta, jak udowadnia zdjęcie opublikowane przez Riverside, jest już wypalona. Być może pozostały jeszcze jakieś prace do wykonania przed jej wydaniem, ale zdaje się, że wszystko jest już na ukończeniu.
Album będzie miał osobisty wymiar. Właśnie takie wydawnictwo marzyło się Piotrowi Grudzińskiemu. On też miał jeszcze szansę, aby przyczynić się do jego powstawania. Jak napisał Mariusz Duda muzycy z początkiem 2016 roku zamknęli się w studiu, aby zacząć komponować:
Pracowaliśmy z uśmiechami na twarzy i autentyczną „podjarką”, wiedząc, że tym razem nie szykuje nam się jakiś kolejny bonus czy dodatek do czegoś „większego”, tylko pełnoprawny album właśnie z taką muzyką – pełną przestrzeni, transu, melodii i dużej dawki elektroniki. Jeszcze dzień wcześniej dostałem SMS-a od Grudnia: „Naprawdę nie mogę się doczekać tej płyty, zawsze marzyłem, żeby Riverside wydało właśnie taki album”.
Muzyka dla Mariusza Dudy i reszty zespołu stanowi pewien sposób na uporanie się z bólem po śmierci przyjaciela. W głowie wokalisty pojawił się pomysł, żeby odpocząć od komponowania i działalności artystycznej, aby odnaleźć trochę wewnętrznego spokoju, jednak ta idea została ostatecznie przez niego odrzucona:
Być może łatwiej byłoby zakryć świat kołdrą, zamknąć wszystko na cztery spusty, odpocząć od dźwięków, nie zmieniać ich już, tylko dać im wybrzmieć i zatopić się w ciszy. Być może. Ja jednak przywołam pewne słowa, które kołaczą mi się teraz w głowie. Nie pamiętam ich twórcy, ale są chyba idealne na tę chwilę. „Jedynie ciszy się boję, bo wtedy serce umiera”. Nie potrafię zatopić się w ciszy. To najgorsze, co mógłbym teraz zrobić. Nie do tego zostałem stworzony i nie taki jest moje powołanie.
Jest tylko jedna osoba, której może zostać zadedykowany 7. album Riverside:
Skończymy tę płytę, Piotruś. Dokładnie na Twoje urodziny będę miał w ręku wypalony krążek. Takiego błysku w oczach i uśmiechu na Twojej twarzy, kiedy rozmawialiśmy o niej, nie widziałem już dawno. Proszę, nie obraź się więc, ale postanowiłem, że zadedykujemy ją właśnie Tobie.
Zespołowi udało się zebrać ponad 100 minut muzyki. Nie wiemy jednak kiedy zostanie ona oddana w ręce słuchaczy.
Oceń artykuł