Bez względu na to, czy jest się fanem muzyki Skunk Anansie, czy też nie, na koncertach każdy bawi się po prostu wybornie. Brytyjski zespół od początku roznosił sale koncertowe, a Skin hipnotyzowała słuchaczy swoim głosem. W 2019 roku kapela świętuje 25-lecie i wpadła na genialny pomysł - wydanie koncertówki. Nie jest to jednak zapis konkretnego występu, a mieszanina różnych nagrań. 25 lat to bardzo dużo, ale Skunk Anansie tak mocno się nie zmienił - nadal serwuje nam dobre, rockowe show.
Skunk Anansie - "25LIVE@25" [RECENZJA]
W sumie otrzymujemy 26 koncertowych nagrań i Jeremy Wheatley, który zajął się poukładaniem puzzli w całość sprawił, że dwupłytowe wydawnictwo brzmi bardzo spójnie. Niestety na płycie nie podano z jakiego roku, ani z jakiego kraju pochodzi zapis konkretnej piosenki - trochę szkoda, bo dzięki temu moglibyśmy dokładniej prześledzić ścieżkę, jaką pokonał Skunk Anansie.
Koncertówka „25LIVE@25” rozpoczyna się od jednego z największych hitów kapeli "Charlie Big Potato". Wbrew pozorom piosenki nie są ustawione chronologicznie – starsze utwory są wymieszane z singlami z ostatniej płyty. Mimo tego, całość brzmi bardzo płynnie i słuchając kolejnych piosenek nie sposób jest się oprzeć pokusie śpiewania razem ze Skin – niestety wówczas można przekonać się, że wyciągnięcie wysokich nut jak Skin jest nieziemsko trudne i niewykonalne...
W ramach promocji do kilku utworów z płyty zmontowano wideo będące zlepkiem różnych koncertów i momentów z tras koncertowych. Zmieniły się chyba jedynie stroje, bo tłum pod sceną wciąż uważnie wpatruje się w swoich idoli.
Pod koniec 'My Love Will Fall" słyszymy "dziękuję" z ust Skin - niestety nie podano, z którego roku pochodzi ten zapis. Skin kilka sekund potem pozdrawia Gdańsk i kapela gra "Death To The Lovers" z ostatniej płyty "Anarchytechture" z 2016, co oznacza, że nagrania prawdopodobnie pochodzą z 2017 roku. Na płycie oczywiście nie mogło zabraknąć takich hitów, jak “Secretly”, “My Ugly Boy”, “Hedonism” czy “I Can dream” – lepszej składanki typu ‘best of” fan Skunk Anansie nie mógł sobie wyobrazić.
Na okładce płyty widzimy Skin w swoim żywiole – dziką, odważną, w wymyślnym stroju. Skunk Anansie zawsze był szczery, lubił zwracać na siebie uwagę, prowokować, ale nigdy nie udawał. Za każdym razem, gdy słyszę wokalistkę jestem pod wrażeniem jej skali głosu i charyzmy – z tym już po prostu trzeba się urodzić. Właściwy człowiek, na właściwym miejscu i analogicznie można stwierdzić, że "25Live@25" właściwa koncertówka we właściwym czasie.
Ocena: 9/10
Oceń artykuł