Tom Araya tęskni za uprawianiem headbangingu

Czasem fajnie jest powspominać stare dobre czasy. Wokalista Slayera lubił sobie poszaleć na scenie, na co teraz nie może sobie pozwolić...
Maszyna zwana Slayerem cały czas prze do przodu. Emerytura? Jeszcze nie teraz, choć po 35-latach bycia na scenie Tom Araya zdaje sobie sprawę, że latka lecą i pewne sprawy związane z jeżdżeniem w trasę, jak również graniem na żywo, uległy znacznej zmianie.
Jednym z przykładów jest koniec z uprawianiem headbangingu. Araya miał problemy z kręgosłupem, co poskutkowało operacją w 2010 roku. Oczywiście teraz muzyk musi się oszczędzać i o agresywnym machaniu głową nie może być mowy.
Czy artysta zdążył się już przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy? Tak, choć przyznaje, że brakuje mu obsesyjnego headbangingu:
Są rzeczy, których teraz już nie robię i to wpłynęło na zmianę mojej gry. Miałem operację i nie mogę łupać głową. To było coś, co uwielbiałem - śpiewać i uprawiać headbanging. Lubiłem mieć świadomość, że byłem szaleńcem jeśli o to chodzi. Jak patrzyłeś na innych to nie było ze mną porównania.
Oczywiście to nie oznacza, że muzyk stoi nieruchomo na scenie:
Teraz poruszam się w rytm muzyki i czuję utwory, co jest świetne. To się właśnie zmieniło, brakuje mi tej fizycznej ekspresji, która była ważną częścią mojej osoby.
Muzyk przyznał również, że to co podoba się mu najbardziej w jego zawodzie to koncertowanie i po dziś sprawia mu to wiele przyjemności:
To, co najbardziej lubię w tym co robię, to bycie na scenie. Uwielbiam śpiewać, wypluwać to gówno z siebie i przekonywać wszystkich do tego, że jestem pokręconym maniakiem. Uwielbiam, gdy ludzie dziwnie się na mnie patrzą. To jak odgrywanie swojej roli - wczuwasz się w tekst, pokazujesz to poprzez mimikę i intensywność ruchów ciała - uwielbiam to gówno.
Jak widać, Araya lubi prowokować, nic więc dziwnego, że po koncercie ludzie dziwią się jak bardzo muzyk zmienia się na scenie, gdzie daje się ponieść emocjom.
Łupanie głową nie jest jedyną rzeczą, która zmieniła się na przestrzeni długiej kariery wokalisty. Również obowiązki, które wiążą się z rodziną powodują, że artyście jest coraz trudniej ogarnąć swój grafik:
Gdy Slayer zaczął swoją działalność wszystko było świetne, bo byłem młody i nie do pokonania. Później założyłem rodzinę i miałem trudny czas podróżując w tę i we w tę. W tej chwili, na tym poziomie, na którym jesteśmy, mogę latać do domu, gdy tylko chcę i spędzać trochę czasu z rodziną, czego nie byłem w stanie zrobić, gdy moje dzieci dorastały.
Muzyk podkreślił również, że coraz trudniej jest mu wracać w trasę ze względu właśnie na to, że chce być blisko swojej rodziny.
Posłuchajcie, co jeszcze wokalista opowiedział na temat koncertowania:
Jak widać Tom Araya nie chciał się wypowiadać na temat tego, czy Slayer nagra kolejną płytę i kiedy miałoby to nastąpić. Przypomnijmy, że płyta „Repentless”, która ukazała się w 2015 roku odniosła spory sukces debiutując na 4. miejscu amerykańskiej listy sprzedaży Billboardu.
A czy Wy uprawiacie tak agresywny headbanging jak kiedyś Tom Araya?
Oceń artykuł