Nissan też jest uwikłany w aferę spalinową

Produkowane w Wielkiej Brytanii modele japońskiego producenta zostały wyposażone w nielegalne urządzenia pozwalające na manipulację wynikami emisji spalin – stwierdzili urzędnicy Korei Południowej.
Po raz pierwszy w historii Nissan został oficjalnie pozwany w związku z oszustwami dotyczącymi wyników spalania. Sprawa wyszła na jaw po tym jak organizacja rządowa do spraw środowiska przez wzgląd na aferę Dieselgate postanowiła przetestować 20 modeli z silnikami wysokoprężnymi. Jedynym modelem, który oblał egzamin był Qashqai. Zdaniem Hong Dong-kon, dyrektora ministerstwa działającego na rzecz ochrony ekosystemu, urządzenie w Nissanie przestało działać po 30 minutach od wyłączenia silnika:
Zazwyczaj w samochodach urządzenia redukujące emisję spalin wyłączają się przy 50 stopniach Celsjusza, co ma na celu zapobiegać przegrzewaniu się. Qashqai był jedynym autem, w którym aparatura ta przestała działać dopiero przy 35 stopniach. Wszyscy eksperci motoryzacyjni byli zgodni co do tego, że mamy do czynienia z mechanizmem manipulującym wynikami testu emisji spalin.
Okazało się, że po wyłączeniu urządzenia, samochody Nissana wytwarzały równie dużo zanieczyszczeń – lub nawet nieco więcej – co wysokoprężne jednostki Volkswagena, przez które wybuchł cały ten skandal.
Niezwłocznie na te oskarżenia zareagował japoński producent samochodów, którego przedstawiciele zgodnie podtrzymują, że auta wytwarzane przez koncern nie dysponowały nielegalnymi urządzeniami:
Jako firma produkująca samochody należące do ulubionych przez klientów na całym świecie jesteśmy dumni z naszych produktów oraz naszej reputacji w dziedzinie innowacyjności i jakości. Czujemy się w obowiązku postępować zgodnie z prawem oraz przestrzegać przepisów obowiązujących na poszczególnych rynkach, na których działamy, lub nawet stosować jeszcze surowsze normy. Wszelkie sugestie, jakobyśmy nie przestrzegali przepisów i w sposób prawnie niedozwolony manipulowali emisją spalin są bezpodstawne. Wyniki badań oraz wnioski wyciągnięte przez koreańskie Ministerstwo Ochrony Środowiska różnią się od ustaleń poczynionych przez inne organy regulacyjne, które same przeprowadzały rygorystyczne badania. Władze w UE stwierdziły, że badane przez nie pojazdy marki Nissan – w tym Qashqai – całkowicie spełniają normy homologacyjne. Qashqai sprzedawany w Korei jest zgodny z europejskimi normami Euro 6 i tak został homologowany, a przepisy koreańskie zezwalają na import i sprzedaż pojazdów spełniających te normy. Nissan jest rozczarowany komunikatami Ministerstwa Ochrony Środowiska i stanowczo zaprzecza, jakoby dopuścił się jakichkolwiek nieprawidłowości.
I istotnie japoński producent uderzył w czuły punkt organów administracji publicznej, które nie raczyły nawet sprecyzować jakich konkretnie modeli dotyczy ten problem. Mimo to, władza w Korei idzie w zaparte i żąda, by Nissan zorganizował akcję serwisową obejmującą około 800 pojazdów wyprodukowanych przez tę firmę. Ponadto rząd nałożył karę w wysokości 330 milionów wonów (równowartość około 1 080 000 zł) na motoryzacyjną markę z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Jeśli jednak podejrzenia Koreańczyków okażą się stosowne, Nissan będzie w nie lada tarapatach. W końcu Qashqai jest jednym z absolutnych bestsellerów w swojej klasie, przy czym w Polsce w 2016 roku cieszy się drugą lokatą pośród najchętniej kupowanych crossoverów.
Co ciekawe, w wyniku afery spalinowej związanej z Mitsubishi, Nissan wykupił 34% udziałów marki.
Oceń artykuł