"Strażnicy Galaktyki": James Gunn wyjawił żart ocenzurowany przez Disneya

Filmy Marvela należą do Disneya i z tego powodu twórcy muszą przestrzegać pewnych zasad. Przekonał się o tym James Gunn - twórca "Strażników Galaktyki".
Morderstwa, seksualne aluzje, eksterminacja całej populacji wszechświata, alkoholizm, a nawet przekleństwa - filmy Marvela zawierają te wszystkie elementy kojarzące się z produkcjami dla odbiorców powyżej 13 roku życia. Czasami jednak Disney postanawia wkroczyć do akcji i ocenzurować niektóre sceny. James Gunn zdradził, jak wyglądał żart, który nie pojawił się w "Strażnikach Galaktyki".
"Strażnicy Galaktyki" - Disney ocenzurował żart Jamesa Gunna
Kiedy Disney kupił Marvela, wielu fanów nie było zadowolonych. Bali się, że w komiksach pojawią się treści przeznaczone wyłącznie dla młodszych czytelników. Podobnie myśleli o filmach, ale szybko się okazało, że nowy właściciel nie jest taki zły, jak go malują. Zarówno w filmach, jak i komiksach pojawia się wiele scen dla dojrzalszych odbiorców.
Nie wszystkie pomysły twórców spotykają się jednak z przychylnością szefów Disneya. James Gunn - reżyser serii "Strażnicy Galaktyki" zdradził po latach, jak miał wyglądać żart, który finalnie nakazano mu usunąć ze scenariusza. Chociaż filmowiec miał w zasadzie wolną rękę przy tworzeniu adaptacji przygód kosmicznych herosów, zamieścił ostatnio na Twitterze fragment niewykorzystanej rozmowy pomiędzy Star-Lordem (Chris Pratt) i Draxem (Dave Bautista).
(w filmie) Quill: Pochodzę z planety wielu banitów, Billy the Kid, Bonnie i Clyde, John Stamos.Drax: Brzmi jak miejsce, które chciałbym odwiedzić.Quill: Cool.(wycięte) Drax: I zabić tam wielu ludzi.
Ciężko powiedzieć, dlaczego Disney zadecydował, że kwestia Draxa nie może pojawić się w filmie, ale prawdopodobnie miało to związek ze złowieszczymi pragnieniami kosmity.
W poprzednim wpisie Gunn zdradził, że to jeden z nielicznych przykładów, kiedy ktoś ingerował w jego dzieło.
Lubię tworzyć atmosferę na planie, w której słucham i biorę pod uwagę każdy głos wokół mnie. Więc naprawdę biorę sobie do serca uwagi studia. Zawsze korzystam z nich podczas montażu, bez względu na mój początkowy niesmak, aby sprawdzić, czy rzeczywiście mogą zadziałać. Jeśli wówczas mi się nie podobają, usuwam je. Może dlatego, że mam szczęście, a może dlatego, że jestem otwarty i kierownictwo studia racjonalnie patrzy na kogoś, kto zrobił pięć filmów, ale nigdy mi nie powiedziano, że coś MUSZĘ zrobić lub wyciąć. Poza dwiema okazjami - raz w "Slither" i raz w "Strażnikach Galaktyki 1", (dwa strzały w "Slither", jedna kwestia w "Strażnikach", czego tak naprawdę nie zrobiłem robić. Ale zrobiłem to w ramach kompromisu, ponieważ studia były dla mnie tak dobre, że postanowiły mnie "zatrudnić".
Jak widać, podobne sytuacje zdarzają się rzadko. Wyjątkami są momenty, w których twórcy naprawdę przekroczą pewną wcześniej ustaloną granicę lub film okazuje się na tyle niedoskonały, że trzeba coś w nim zmienić.
Na szczęście Gunn to utalentowany filmowiec, który swoimi dokonaniami wzbudził należny mu autorytet nie tylko wśró widzów, ale również wśród producentów. Miejmy nadzieję, że szefowie Warner. Bros i Marvel Studios nie będą ingerować w jego dwie nadchodzące produkcje - "Suicide Squad 2" i "Strażników Galaktyki 3".
Oceń artykuł