"Suicide Squad" był świetny, tylko zepsuli go producenci? David Ayer: "chcieli zmienić go w Deadpoola"

"Legion Samobójców" z 2016 roku rozczarował widownię i krytyków. David Ayer twierdzi, że to wszystko przez producentów, którzy wystraszyli się jego niesamowitego dzieła i chcieli zrobić z niego "Deadpoola".
"Legion Samobójców": David Ayer uważa, że producenci zepsuli mu film
James Gunn zaprezentował ostatnio swoją wizję Legionu Samobójców w pierwszym zwiastunie nowego filmu o złoczyńcach z DC ratujących świat. 2,5 minutowy materiał rozbudził apetyt fanów i dał im nadzieję, że grupa Task Force X wreszcie doczeka się porządnej reprezentacji na ekranie. Trailer "Suicide Squad" trafił do sieci kilka dni po tym, jak HBO zaprezentowało reżyserską wersję "Ligii Sprawiedliwości" Zacka Snydera, której od lat domagali się fani DC niezadowoleni z filmu, jaki trafił na ekrany w 2017 roku.
Zbieg tych dwóch wydarzeń przyczynił się do popularyzacji hasztagu ReleaseTheAyerCut, który miałby doprowadzić do tego, że David Ayer pokaże swoją autorską wersję "Suicide Squad" z 2016 roku. Reżyser, któremu wstępny sukces kolegi po fachu ewidentnie rozdrapał dawno zabliźnione rany po okrutnych recenzjach jego filmu, zdaje się zgadzać z fanami.
David Ayer twierdzi, że jego "Legion Samobójców" był "filmem niesamowitym", który został "rozerwany na strzępy przez producentów".
W niedawnym wywiadzie dla EW powiedział:
Rozumiem, to jest biznes. Ale to takie frustrujące, bo zrobiłem naprawdę chwytający za serce dramat, który został rozerwany na strzępy, bo chcieli zmienić go w "Deadpoola", którym nigdy nie miał być. A potem ty zbierasz ciosy, bo jesteś kapitanem tego statku, markujesz go swoim nazwiskiem. I pomimo tego, że ten film nie pokazywał tego, co naprawdę zrobiłem, wziąłem to na siebie jak dobry żołnierz. Zrobiłem niesamowity film. To jest niesamowity film, który po prostu wystraszył na śmierć producentów.
"Legion Samobójców": Czy powinien powstać "David Ayer's Cut"?
David Ayer, który ma na swoim koncie tak mocne filmy jak "Bogowie ulicy" czy "Furia", faktycznie mógł mieć ciut inne zamiary wobec niebezpiecznych bohaterów "Suicide Squad". I oczywiście trudno dyskutować o czymś, czego się nie widziało. Niemniej, dramatyczne momenty filmu, który trafił na ekrany w 2016 roku, wypadły śmiesznie, a te sceny, które miały być śmieszne, były raczej żałosne. "Legion Samobójców" faktycznie trafił na ekrany po "Deadpoolu", który swoim przekraczającym granice dobrego smaku humorem podbił serca widzów na całym świecie.
Tyle, że film Ayera żadnych granic nie przekraczał (choć powinien) - był filmem miałkim, nijakim, nudnym, patetycznym i przegadanym.
Aspekt humorystyczny (jeśli nawet ktoś wprowadził go tam na siłę) zdecydowanie nie był tym, co w tym filmie było najsłabsze. Największym problemem były smętne tyrady głównych bohaterów, którzy powinni być niepoprawni, nieokrzesani, nieobliczalni i raczej nieoglądający się za siebie. Ayer wielokrotnie narzekał też na skrócenie wątku Jokera w jego filmie. Tyle, że "Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera", w której reżyser pozwolił dojść mu do głosu, przypieczętowała jedynie fakt, że Jared Leto jest najsłabszym Jokerem w historii kinematografii.
Jedyną rzeczą, jaką udała się Ayerowi w "Suicide Squad" było wprowadzenie do filmowego świata Harley Quinn w wykonaniu Margot Robbie. Trudno jednak ocenić, ile w tym zasługi reżysera, a ile samej aktorki.
Czy czekam zatem na reżyserską wersję "Legionu Samobójców" Davida Ayera, gdzie będzie jeszcze więcej przygnębiającego mroku i pogadanek o trudnej przeszłości, a jeszcze mniej humoru i akcji? Zdecydowanie nie. Czekam za to na szaloną, kolorową i kampową wersję Jamesa Gunna, która trafi do kin i na HBO Max już 6 sierpnia 2021.
Oceń artykuł