Michał Kaczoń
14.04.2020 17:23
Michał Kaczoń
14.04.2020 17:23

Serial „Ucieczka”, który powstał w głowie brytyjskiej showrunnerki Vicky Jones posiada nietypowy punkt wyjściowy. Młoda kobieta siedzi ze zmarnowaną miną w samochodzie, stojącym na parkingu przed centrum handlowym. Gdy nagle przychodzi do niej SMS o treści RUN (pol. uciekaj, biegnij), jest wyraźnie przejęta. Waha się, ale finalnie odpisuje, używając tych samych trzech liter. Następnie wciska gaz do dechy i pędzi na lotnisko. Tam kupuje bilet na najbliższy samolot do Nowego Jorku. Na miejscu gna na dworzec kolejowy Grand Central Station, by tam wpaść do konkretnego pociągu.

Gdy siada na swoim miejscu, nadal jest wyraźnie zaaferowana. Uspokaja się dopiero, gdy miejsce obok zajmuje młody mężczyzna. Szybko okaże się, że to para dawnych znajomych, którzy przed laty zawarli ze sobą pakt. Kiedy oboje napiszą do siebie wiadomość o lakonicznej treści, rzucą wszystko co akurat robią, odejdą od swojego dotychczasowego życia i wyruszą we wspólną podróż po Stanach Zjednoczonych.

Teraz właśnie nastał ten moment. Tak rozpoczyna się serial „Ucieczka”, którego fabuła zmienia się jak kartki kalendarza za sprawą głównych bohaterów, którzy są niezdecydowani, niepewni i wyraźnie pogubieni w swoich dotychczasowym życiu.

Ucieczka HBO - recenzja Fot. materiały prasowe HBO

W kolejnych odcinkach odkrywamy coraz więcej powodów, dla których zdecydowali się na dramatyczny krok ucieczki od dotychczasowego życia. Jednocześnie przyglądamy się odnawianiu relacji bohaterów. Ruby (Merritt Wever) i Billy (Domhall Gleeson) posiadają namacalną chemię i wyraźnie widać, że kiedyś byli ze sobą bardzo blisko. Ich niejednoznaczna relacja, pełna wzajemnego przyciągania i odpychania to siła napędowa serialu i powód dla którego warto sięgnąć po serial „Ucieczka”.

Grający główne role Merritt Wever i Domhall Gleeson w niezwykle interesujący portretują swoje postaci. Są równocześnie spięci, niepewni, podważający własne słowa, a ich zachowanie jest chaotyczne, nieprzemyślane, ale równocześnie pełne pasji i zaangażowania. Zwyczajnie miotają nimi przeróżne emocje, z którymi sami nie są sobie w stanie poradzić. Dość powiedzieć, że gdy tylko para spotka się w pociągu i zacznie na nowo wzajemnie się przekomarzać, każde z nich będzie musiało szybko udać się do toalety, aby „ulżyć sobie” przy pomocy masturbacji, gdyż nie będą w stanie wytrzymać panującego między nimi napięcia.

Ucieczka - recenzja serialu HBO Fot. materiały prasowe HBO

Oboje ukrywają także powody dla których zdecydowali się na wspólną podróż. Decydując się na pakt milczenia w tej sprawie, potęgują napięcie między sobą, a twórcy umiejętnie budują zaangażowanie widza, który chciałby wiedzieć, co doprowadziło ich do chwili, w której się obecnie znaleźli. W ten sposób serial stawia pytania o życie bohaterów, a im samym każe zastanowić się, czy ich wspólna podróż to jedynie wakacje, czy może już pierwszy krok na nowej, wspólnej drodze życia?

Serial przygląda się zagubieniu pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków, którzy zaczynają kwestionować swoje życiowe wybory. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na nazwiska twórców. Pomysłodawczynią serialu, jak wspomniałem, jest Vicky Jones. Brytyjska scenarzystka i reżyserka jest bliską znajomą Phoebe Waller-Bridge, scenarzystki, która przeżywa właśnie niezwykłą popularność za sprawą doskonałego serialu „Fleabag”. Zanim serial o życiu roztrzepanej dziewczyny stał się produkcją telewizyjną, był monodramem, wystawianym na deskach londyńskiego teatru. Sztukę teatralną wyreżyserowała zaś Vicky Jones, która teraz sama stawia pytania o relacje współczesnych trzydziestolatków.

Jej serial operuje specyficzną, rozpędzoną i nieco chaotyczną energią, która udziela się samemu widzowi. „Ucieczka” jest pod tym względem niczym rozpędzony pociąg, którym jadą bohaterowie. Serial jest dziwny i zaskakujący, a równocześnie potrafiący przyciągnąć do swojego świata. Skomplikowana relacja bohaterów jest na tyle wiarygodna, że mamy ochotę sprawdzić, w jaką stronę się rozwinie i do czego doprowadzi. W tym wszystkim zostajemy ze specyficznym napięciem, które wydaje się, że rozładować może jedynie seans kolejnego odcinka.

Ocena: 6,5/10

Michał Kaczoń Redaktor antyradia
Polub Antyradio na Facebooku
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.