Behemoth na Merry Christless 2018 w Progresji [RELACJA + GALERIA]

Joanna Chojnacka
17.12.2018 22:03
Behemoth|undefined Fot. Agnieszka "vSpectrum” Jędrzejewska / Antyradio.pl

14 grudnia 2018 roku Progresja urządziła swoje własne, metalowe święta. Na Merry Christless 2018 wystąpił Behemoth, Batushka, Imperator, Bolzer oraz Untervoid. Czy nam się podobało? To mało powiedziane!

Święta, święta i po świętach. Metalowa celebracja w warszawskiej Progresji zleciała mi jak z bicza strzelił, chociaż pod sceną dzielnie warowałam chyba przeszło 5 godzin. Ale było warto. Klub pozostaje jednym z najlepszych, jakie mamy w Polsce, a ta wyjątkowa impreza świetnym zakończeniem koncertowego roku. Progresja udźwignęła, nie po raz pierwszy, ciężkość nie tylko muzyki, ale i rozbudowanego show artystów, którzy pojawili się na scenie. A co najważniejsze dla słuchacza, nie zapominając przy tym o dźwięku, który na Merry Christless mimo wszystko był najważniejszy.

Niestety nie było mi dane posłuchać na żywo krakowskiej grupy Untervoid, ale biję się w pierś i obiecuję, że przy następnej okazji na pewno dotrę na ich sztukę. Gdy pojawiłam się w Progresji, trwał już występ grupy Bolzer. Ze Szwajcarami spotkałam się już w ramach trasy Bememotha "Rzeczpospolita Niewierna" i od tego czasu w naszej relacji niewiele się zmieniło. Są takie kapele i taka muza, której zwyczajnie nie zrozumiesz. I chociaż słyszysz, że to nawet dobre i starasz się dać szansę, to uszy mówią "nie" i po dyskusji. Tak jest ze mną i z formacją Bolzer. Chociaż zwykle chaos w melodiach, dziwaczne linie wokalu i przydługie kawałki mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, to tutaj mi się gryzą aż za bardzo. Nie kupuję lecz szanuję. A kiedy wokalista zaśpiewał fragment utworu a cappella, to przyznam - trochę kisiel w gaciach, bo głosisko to pan ma.

Zdjęcia z występu Untervoid na Merry Christless w Gdańsku w Klubie B90:

Szczerze mówiąc wyczekiwałam Imperatora z dużą niecierpliwością. Nie dość, że grupa pochodzi z mojego rodzinnego miasta i jest jedną z tych kapel, którymi faktycznie Łódź może się pochwalić, to jeszcze zakończyła działalność, gdy miałam zaledwie rok. Nie mam ich kaset przegrywanych od kumpla w piwnicy (w przeciwieństwie do pana, który stał za mną i powtórzył, że ma około 666 razy), nie wyrecytuję z pamięci nawet jednego z ich obrazoburczych tekstów, ani nawet nie wymienię oryginalnego składu zespołu (szejm on mi). I może właśnie z tych wszystkich powodów, do występu powracającego po 25 latach nieobecności Imperatora, podeszłam bez zbędnych wzruszeń i sentymentu. Wręcz przeciwnie.

Takie powroty często wypadają blado, słabo i żałośnie. Bo czy odgrzany po ćwierćwieczu kotlet, który przeleżał ten czas w szafie może być dobry? I to jak! W metalu, podobnie jak w muzyce w ogóle, przez czas nieobecności Imperatora na scenie wiele się zmieniło. Jednak stara szkoła ekstremy przetrwała próbę czasu. Grupa zagrała na nosach niedowiarkom i udowodniła nie tylko publice, ale myślę, że przede wszystkim sobie, że można. I to można przez wielkie "M". Mroczny i drapieżny charakter muzyki, którą grają, nie przeszkadza muzykom cieszyć się ze stania na scenie. Nie są firmą produkującą pieniądze, tylko zespołem z krwi i kości, co w przypadku wielkich sukcesów przestaje być niestety oczywiste, także na nadal niszowej przecież, metalowej scenie.

Zdjęcia z występu Imperatora na Merry Christless w Gdańsku w Klubie B90:

Po Imperatorze na scenie w warszawskiej Progresji wraz z całym kościelnym ekwipunkiem pojawiła się Batushka. Jest to dla mnie absolutnie asłuchalny zespół w warunkach studyjnych, ale całkiem znośny na żywo. Jednak bogata otoczka, oglądana już po raz drugi, nie robi tak dużego wrażenia jak za pierwszym razem. Bo trzeba przyznać, rozmach mają i to nie byle jaki, a rozrywkę zapewniają przednią, tylko czy mi to wystarcza? Niestety muszę się zgodzić z sianą gdzieniegdzie opinią, że ta grupa to definicja przerostu formy nad treścią i chociaż podobne rzeczy zarzuca się Behemothowi, to ekipa Nergala odarta z formy nadal broni się muzyką, a Batushka? W moich uszach niekoniecznie.

Zdjęcia z występu Batushki na Merry Christless w Gdańsku w Klubie B90:

Behemoth na Merry Christless 2018 w Warszawie

Moje pierwsze spotkanie z Behemothem zaliczyłam niemal dokładnie 10 lat temu. Ledwo zaczęłam przygodę z metalem, a już ktoś podrzucił mi jego ekstremalną odmianę, która tak samo mocno raniła moje nieskalane death metalem dziewicze uszy, co ciekawiła swoją tajemnicą, mrokiem i złem. Koncert w łódzkiej Dekompresji mnie kupił, a każdy kolejny kupował jeszcze bardziej i bardziej. Nergal i spółka wprowadzili mnie do muzycznego świata, który cenie sobie aktualnie chyba najbardziej, a każdym kolejnym koncertem i płytą udowadniają, że nie tylko nie mają sobie równych w Polsce, ale powoli zaczynają dominować także na świecie. Średnio mnie interesuje na czym się skończyli, gdzie się zaczęli i czy chwalić ich to już siara, a może jeszcze nie. Behemoth to na scenie uosobienie perfekcji. To show z najwyższej półki i granie absolutnie widowiskowe.

Zespół przygotował dla warszawskiej publiczności hitową setlistę. Było mosiężne "Conquer All", "Decade of Therion" czy "Slaves Shall Serve". Nergal zachęcający do wspólnego śpiewania w "Ecclesia Diabolica Catholica" to dla mnie nadal trochę niezrozumiałe zjawisko, ale najważniejsze, że żre to tak doskonale. "Ora pro nobis lucifer" to koncertowy wymiatacz, którym na pewno stanie się po tej trasie także "Bartzabel". Na warszawski koncert muzycy zaprosili szwedzkiego wokalistę Shining i to był najsłabszy punkt występu. Kiedy na scenie gra Behemoth, dla nikogo innego nie ma miejsca, co tylko podkreśla ich wielkość i charyzmę, jaka bije od każdego członka zespołu.

Doceniam nowe wizualizacje, maski, zmieniane co kawałek nakrycia głowy, ognie, konfetti i wszystkie inne zabiegi, które kosztują na pewno niemało pracy, stresu i wysiłku. Jednak dla mnie o wiele ważniejszy jest fakt, że ten zespół nigdy nie zawodzi muzycznie i za każdym razem wiem, że wyjdę z ich występu zadowolona. Co więcej mam wrażenie, że Nergal jest w najlepszej wokalnej formie od lat, a nowa wiedza i umiejętności nabyte w innych projektach, pomagają mu w oferowaniu słuchaczom nowych interpretacji, znanych przez wszystkich utworów. Behemoth to klasa sama w sobie. Nawet jeśli czasem przeginają z patosem i wymuszonymi kontrowersjami,to dla takich wieczorów jak ten w Progresji - mogą, mogą robić wszystko, tylko niech tak grają jeszcze chociaż ze 30 lat. 

Zdjęcia z występu Behemotha na Merry Christless w Gdańsku w Klubie B90:

Joanna Chojnacka Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.