Ian Curtis zmarł 40 lat temu. Oto ciekawostki o wokaliście Joy Divison

Jakub Gańko
15.07.2016 17:31
|north Fot. Steve Richards / Rex Features / East News

Z okazji 40. rocznicy śmierci Iana Curtisa przypominamy Wam ciekawostki z życia legendarnego wokalisty Joy Division.

Historia Iana Curtisa została już opowiedziana przy wielu okazjach i z najrozmaitszych perspektyw. W formie książkowej przekazała ją m.in. jego żona, Deborah, dzięki publikacji „Przejmujący z oddali” oraz kolega z zespołu, Peter Hook, w „Nieznanych przyjemnościach”. Na podstawie tej pierwszej Anton Corbijn zrealizował wielokrotnie nagradzany film „Control”. Joy Division był też istotnym elementem obrazu „24 Hour Party People”.

Marzenia o kaskaderstwie

Curtis wychował się w Hurdsfield niedaleko niewielkiego angielskiego miasteczka Macclesfield w hrabstwie Cheshire, gdzie uczęszczał do pierwszej szkoły. Później jego rodzina przeniosła się do Victoria Park w tej samej okolicy, gdzie Ian mieszkał do 1973 roku.

Choć od najmłodszych lat zdradzał talent poetycki i interesował się literaturą, a w szkole odnosił względne sukcesy, nie miał w niej większych ambicji. Nie zachęciło go nawet stypendium, które zdobył w wieku 11 lat - jego głównym marzeniem było wejście do muzycznego biznesu. Jako nastolatek był zapatrzony w Iggy'ego Popa i Davida Bowiego.

Zanim jednak zamarzył o muzyce, mały Curtis pragnął zostać... kaskaderem. Jego popisowym numerem miał być skok z dachu garażu. Gdy zebrał przyjaciół, by się przed nimi popisać swoimi wyczynami, założył specjalny kask, ale niestety jego upadek okazał się bolesny i niezbyt udany. To położyło kres jego marzeniu - z korzyścią dla przyszłych słuchaczy Joy Division.

Przeczytaj także

Złodziej i żigolak

Lider Joy Division nigdy nie narzekał na nadmiar pieniędzy, a wręcz żył w dość skromnych warunkach. Nawet po wydaniu „Unknown Pleasures” wciąż dorabiał sobie przy dość specyficznych pracach. Zdarzało mu się np. sprzątać studio nagraniowe wytwórni Factory, a nawet sklejać opakowania wydawanych przez nią winyli (jak „The Return of the Durutti Column”).

Brak pieniędzy nijak nie potrafił pohamować jego muzycznej pasji, a także uwielbienia dla papierosów i alkoholu, od których bynajmniej nie stronił. W związku z tym zdarzało mu się od czasu do czasu wynieść kilka płyt pod osłoną długiego płaszcza. Bez tego nie poznałby jednak wielu albumów, które później zainspirowały jego własną twórczość, nie należy go więc zbyt za to krytykować...

W swoich poszukiwaniach dorywczych zajęć, Curtis raz odpowiedział na ogłoszenie dla młodych mężczyzn w Londynie. Na pracy zależało mu tym bardziej, że poważnie myślał nad przeprowadzką do stolicy. Na miejscu okazało się jednak, że chodziło o mężczyzn do towarzystwa dla starszych pań...

Epilepsja i uczulenie na słońce

W styczniu 1979 roku u Iana Curtisa wykryto epilepsję. To właśnie jej ataki w dużej mierze odpowiadały za charakterystyczne zachowanie sceniczne, z którego stał się znany. Sytuacja wcale nie była jednak pod kontrolą: wokalista od czasu do czasu nawet tracił przytomność w drgawkach i koncert należało przerwać. Jego stan z upływem czasu tylko się pogarszał, a leki, które był zmuszony regularnie brać, dodatkowo pogłębiały jego depresję.

Choroba stała się również źródłem inspiracji - pod wpływem nieprzyjemnych doświadczeń Curtis napisał tekst utworu „She's Lost Control”. Na scenie na muzyka szczególnie źle wpływało dynamiczne, stroboskopowe światło. Jeśli o nie chodzi, Curtis miał też jeszcze jedną osobliwą przypadłość, o której jego żona opowiadała w swojej książce.

Choć fani Joy Division często lubują się w mroku, w przypadku wokalisty nie była to wyłącznie poza. W trakcie wycieczki do Francji na festiwal Mont-de-Marsan Deborah przekonała się na własne oczy, że jej mąż ma alergię na słońce. Jak sama wspomina, pod jego wpływem jego ręce zrobiły się całe czerwone i spuchły, przypominając gumowe rękawice.

Trudna droga do telewizji

Prawdopodobnie najważniejszym propagatorem słynnej sceny muzycznej z Manchesteru lat 80. i 90. XX wieku był Tony Wilson, który oprócz programów telewizyjnych i radiowych, prowadził też wytwórnię Factory Records - wydającą m.in. płyty Joy Division - a także kluczowy dla jej rozwoju klub Hacienda.

Występ chociażby w jego programie „Something Else” mógł być przepustką do kariery, tym bardziej Ian Curtis miał mu za złe, że jego zespół nie został zaproszony. Udało mu się jednak domyślić, jak może zwrócić uwagę Wilsona - po prostu pokazał mu się z niemiłej strony, wyzywając go od pi*d. Dziennikarza musiało to utwierdzić w przekonaniu, że muzyk ma charakter.

Sposób bowiem zadziałał - Joy Division wystąpił w programie i wykonał „She's Lost Control”:

Nieznane przyjemności

Kultowy debiut „Unknown Pleasures” rodził się w wyjątkowych okolicznościach. Dość wspomnieć o komplikacjach z producentem, którego funkcję miał pierwotnie sprawować Martin Rushent - człowiek odpowiedzialny później za brzmienie m.in. „Dare” The Human League. Ostatecznie jednak rolę tę przyjął Martin Hannett.

Pomysłów na uzyskanie oryginalnych brzmień mu nie brakowało, choć metody na ich osiągnięcie miewał dość specyficzne. Dla przykładu nagrań dokonywano w przyprawiających o dreszcze, niskich temperaturach. Producent tłumaczył, że rozkręcanie klimatyzacji do pełnego poziomu dobrze robi inżynierowi dźwięku, który chorował na cukrzycę.

Do legendy przeszły charakterystyczne dźwięki, których Martin Hannett użył przy realizacji utworów. W „Insight” słychać pamiętny odgłos windy nagrany w autentycznym szybie, a w „I Remember Nothing” pojawił się odgłos tłuczonego szkła.

Inspiracja dla... U2

„Unknown Pleasures” to jedna z płyt, które ukształtowały muzyczny świat końca XX wieku, a jego wpływ na innych artystów jest nie do zmierzenia w żaden wymierny sposób. Już sama okładka albumu stała się kultowym motywem, wykorzystywanym choćby na czarnych koszulkach noszonych z chęcią przez fanów mroczniejszych brzmień.

Okazuje się jednak, że inspiracje debiutem Joy Divison sięgnęły i mniej spodziewanych rejonów. Płyta miała wielki wpływ m.in. na rozpoczynający dopiero karierę U2. Peter Hook miał być nawet świadkiem pewnych wyjątkowo zaskakujących słów z ust samego Bono...

To było już po śmierci Iana. Tony Wilson spotkał gdzieś Bono i ten powiedział mu, żeby się niczym nie przejmował, bo on będzie kontynuował drogę Iana dokładnie od miejsca, w którym on nas opuścił.

„Stroszek” i „The Idiot” Iggy'ego Popa

Doskonała dla zespołu wiadomość o pierwszych koncertach w Stanach Zjednoczonych zbiegła się z domowym dramatem Curtisa. Muzyk, który w międzyczasie nawiązał romans z belgijską dziennikarką Annik Honore, dowiedział się, że jego żona chce się z nim rozwieść. Rozmowa z nią na ten temat była ostatnią, jaką odbył w życiu.

Po tym, jak Deborah Curtis wróciła do rodziców po wieczornym spotkaniu, Ian został w mieszkaniu sam. Obejrzał film Wernera Herzoga pt. „Stroszek”, którego główny bohater również nie radził sobie w życiu i na koniec popełnił samobójstwo, a także wysłuchał płyty „The Idiot” Iggy'ego Popa. Następnego dnia żona znalazła go rano powieszonego na sznurze od bielizny.

Ciało muzyka zostało skremowane i pochowane na cmentarzu w jego rodzinnym Macclesfield. Na tablicy nagrobnej wykorzystano tytuł prawdopodobnie najbardziej znanego utworu grupy, „Love Will Tear Us Apart”.

Bliżej

Ian Curtis był bardzo zadowolony z pierwszej płyty swojego zespołu i myśl o przygotowaniu kolejnego materiału nieco go przytłaczała. Nie zmienia to jednak faktu, że zespół uporał się z zadaniem w rekordowym tempie - „Closer” trafił na rynek już 13 miesięcy później, 2 miesiące po śmierci wokalisty. Producentem materiału ponownie był Martin Hannett.

Brzmienie grupy pozostało surowe, choć na drugim krążku słychać stanowczo większą rolę syntezatorów. Mimo że płyta może zdawać się nieco mniej eksponowana w kulturze masowej niż poprzedniczka, krytycy do dziś spierają się, który krążek Joy Division jest ważniejszy. Wielu z nich uważa „Closer” za szczytowe osiągnięcie całego post punku.

Tony Wilson miał przeczucie, że płyta będzie wielkim komercyjnym sukcesem i nawet kreślił przed Bernardem Sumnerem wizję, w której muzyk po jej wydaniu będzie przyjmował go w swoim basenie w Los Angeles. Choć ostatecznie krążek nie odniósł takiego sukcesu, z pewnością na stałe zapisał się w historii rocka.

Przeczytaj także

Joy Division zdeprawował Iana Curtisa

W swojej książce „Joy Division od środka. Nieznane przyjemności” Peter Hook przyznawał się, że to on i pozostali koledzy z zespołu sprowadzili Iana Curtisa na złą drogę. Mogło to mieć wpływ na dalsze życie wrażliwego muzyka, chociaż z pewnością nie dałoby się tak we znaki, gdyby nie część osobowości, którą miał już wcześniej.

Gdy go poznaliśmy, zachowywał się jak żonaty mężczyzna. Na przykład nigdy nie rzuciłby okiem na przechodzącą obok nas dziewczynę, nawet najbardziej atrakcyjną. Można śmiało powiedzieć, że miał trochę więcej klasy od nas. A dokładniej, znacznie więcej klasy. Niestety, po jakimś czasie spędzonym w naszym towarzystwie zaczął przejmować nasze nawyki i razem z nami oglądał się za dziewczynami.

Basista upatruje największego problemu kolegi w tym, że zawsze chciał sprawiać wszystkim przyjemność i dlatego też dostosowywał własne zachowanie do środowiska, w którym akurat przebywał. Owszem, był poetą i niespokojną duszą, lecz praktycznie na zawołanie umiał zmienić swoje oblicze. Hook uważa, że to ta umiejętność okazała się dla niego ostatecznie zgubna.

Wcielał się w trzy różne osoby jednocześnie i chciał spełnić się w każdej z tych ról: roli męża, który spędza czas z żoną w domu, skandalizującej gwiazdy i wrażliwego poety. Żonglował tymi rolami tak długo, aż w końcu nie mógł już rozpoznać, którą z granych osób jest naprawdę. W pewnym momencie okazało się, że bawi się uczuciami dwóch kobiet jednocześnie. Zapędził się w tym udawaniu.

„Control”

Pamięć o Ianie Curtisie i Joy Division przetrwała dekady, a popularność jego twórczości nieporównywalnie wzrosła w porównaniu do czasów, w których jeszcze żył. Regularnie pojawiają się kolejne wydawnictwa, przypominające największe dokonania zespołu, a jego utwory interpretowane są przez innych artystów.

Jedną z najgłośniejszych prób przedstawienia historii Iana Curtisa jest debiutancki film „Control” z 2007 roku w reżyserii holenderskiego fotografa, Antona Corbijna. Filmowiec miał okazję poznać muzyków osobiście w trakcie własnej sesji zdjęciowej. Holender stworzył też teledysk do utworu „Atmosphere”.

Scenariusz „Control” został oparty na książce „Przejmujący z oddali” Deborah Curtis. Film zebrał entuzjastyczne recenzje i zdobył wiele prestiżowych nagród m.in. w Cannes i na gali British Independent Film Awards, choć zdania fanów Joy Division na jego temat są podzielone.

Jaki jest Wasz ulubiony utwór Joy Division?

Jakub Gańko Redaktor antyradia
TOP 5
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.