Ozzy odniósł sukces dzięki innym muzykom? Gitarzysta UFO: "Nigdy nie lubiłem jego głosu"

Neil Carter nadal nie może zrozumieć, dlaczego Ozzy jest tak lubiany. Według niego, Osbourne odniósł sukces, bo na scenie pojawiali się z nim wybitni artyści.
Ozzy Osbourne jest już legendą, którą kochają miliony. Każdy jego album, koncert czy inne wydarzenie cieszy się dużym zainteresowaniem. Mimo już poważnego wieku wokalista Black Sabbath nadal nagrywa i jest aktywny w muzycznym świecie, chociaż sam już zdaje sobie sprawę, że nie będzie to trwać wiecznie.
O fenomenie Ozzy'ego można pisać i pisać, ale nie wszyscy do końca rozumieją, dlaczego tłumy tak bardzo kochają właśnie Osbourne'a. Klawiszowiec i gitarzysta rytmiczny UFO, Neil Carter uważa, że solowa kariera Ozzy'ego potoczyłaby się inaczej, gdyby nie świetni muzycy, którzy go otaczają.
Ozzy odniósł sukces dzięki innym muzykom? Gitarzysta UFO: "Nigdy nie lubiłem jego głosu"
Neil Carter współpracował z Ozzym w latach 1980-1983, gdy wokalista skupił się na swojej solowej karierze. W rozmowie z "Rock Interview Series" wyznał, że chociaż szanuje Osbourne'a, to nie rozumie do końca jego fenomenu:
Nigdy nie byłem ogromnym fanem głosu Ozzy’ego. Lubię go i jest on bardzo śmiesznym człowiekiem, bardzo zabawnym. Jednak muszę przyznać, że gdy patrzyłem na publiczność i 20 tysięcy ludzi szalało, gdy Ozzy człapał po scenie - to było dla mnie dosyć dziwne. Nigdy do końca nie rozumiałem fenomenu Ozzy’ego, ale ludzie go po prostu kochają.
Muzyk uważa, że fani nie zdają sobie sprawy, iż Ozzy'emu zawsze towarzyszyli świetni muzycy, dzięki którym koncerty Osbourne'a były naprawdę wyjątkowe:
Gdyby Ozzy był sam na scenie, wówczas byłaby to zupełnie inna historia. Miał świetnych kompozytorów, teksty pisali mu tacy ludzie, jak Bob Daisley, z którym współpracowałem przez wiele lat. Ten zespół był świetny - z Randym Rhoadsem, Rudym Sarzo oraz Tommym Aldridge’em, super się to oglądało. Oglądałem grę Randy'ego z zachwytem, był tak dobry.
Randy Rhoads zginął w wypadku lotniczym w Orlando na Florydzie w 1982 roku. Ekipa zespołu zatrzymała się wówczas u Jerry'ego Calhouna. Kierowca Andrew Aycock pilotował samolot, na pokładzie którego znajdowali się Randy oraz Rachel Youngblood. Pilot był pod wpływem kokainy i skrzydło samolotu zahaczyło o bok autobusu, samolot uderzył w drzewo i następnie w dom Jerry'ego. Wszyscy pasażerowie samolotu zginęli na miejscu.
Oceń artykuł