Ile zarabia niezależny muzyk na YouTubie i Spotify?

Przykład Samuela Orsona daje nam pewne wyobrażenie na ten temat. Zobaczcie, jakimi danymi podzielił się ze swoimi słuchaczami amerykański muzyk.
Ile tak naprawdę zarabiają artyści na Spotify i YouTubie? Czy z tych sum w ogóle da się wyżyć? To jedna z największych tajemnic współczesnego internetu. Dzisiejsze metody dystrybucji muzyki, oparte w dużej mierze na serwisach streamingowych, wywróciły do góry nogami modele finansowe, które były nam znane od lat. Wielu artystów, którzy w poprzednich dekadach odnosili kasowe sukcesy, nie potrafi się w nowej sytuacji odnaleźć. Czy jednak w ogóle możliwe jest zajęcie w niej wygodnej i opłacalnej finansowo pozycji?
Roger Waters mówi wprost, że serwisy streamingowe zarządzane są przez „sku*wysynów, którzy kradną prawa do naszej twórczości”. W nieco łagodniejszych, lecz równie krytycznych słowach, odnosi się do nich Trent Reznor - przynajmniej jeśli chodzi o te oparte na bezpłatnym modelu jak YouTube, gdyż sam pełni funkcję dyrektora kreatywnego w Apple Music. Jak jest naprawdę? Odpowiedź na to pytanie jest z pewnością złożona, ale nieco światła na sytuację rzucił Samuel Orson.
Muzyk z Seattle ujawnił, ile pieniędzy dostaje od poszczególnych serwisów za udostępnianą przez siebie muzykę. W wyliczeniach tych należy wziąć pod uwagę, że Orson korzysta z usług serwisu DistroKid, ułatwiającego dystrybucję plików na poszczególnych platformach. Dzięki jego danym otrzymujemy jednak pewne wyobrażenie na temat tego, o jakich kwotach mowa w przypadku niezależnego artysty, za którym nie stoi wielka wytwórnia ani setki tysięcy fanów.
Ile za każdą sprzedaną piosenkę dostaje od iTunesa?
Za każdy plik sprzedany na platformie Apple zatrzymuję 77% ceny, czyli 77 centów. Myślę, że to całkiem sprawiedliwe, biorąc pod uwagę, jakim gigantem jest ta firma. Niewiele tu można dodać, ich rozliczenia są całkiem prostolinijne.
Jako ratunek dla początkujących wykonawców, którzy nie mogą liczyć na wsparcie gigantów, często wskazuje się serwis Bandcamp. Umożliwia on bezpłatny streaming całego swojego katalogu - płacimy dopiero, gdy chcemy pobrać album na własność, i to na ogół kwotę, którą sami ustalamy wedle woli i możliwości. Jak przyznał Orson, jego rozliczenia są już nieco bardziej skomplikowane...
Mówią, że zatrzymują 15% wszystkich wpłat, ale po odliczeniu wszystkich marż Paypala kwota się znacznie zmniejsza. Gdy ktoś kupuje mój album z Bandcampa za 5 dolarów, na moje konto trafia 3.90. To 78%, podobnie jak na iTunesie. Co ważne, gdy ktoś zapłaci więcej, te procenty idą w górę. I tak przy wpłacie na poziomie 10 dolarów, dostaję z tego 8.06, a więc około 80%.
Samuel Orson udostępnia również swoją twórczość za darmo - płatność jest zupełnie opcjonalna. Na dwóch albumach, pomijając sprzedaż pojedynczych utworów, artysta zarobił 1025 dolarów, z czego 619 osób pobrało materiał za darmo, a do portfela sięgnęło 160 słuchaczy, płacąc średnio 6.40 dolarów.
Tyle w kwestiach sprzedaży cyfrowej, muzyk podzielił się jednak jeszcze ciekawszymi statystykami związanymi z dwoma najbardziej nas interesującymi platformami cyfrowymi: Spotify i YouTubem. Pora odpowiedzieć sobie na odwieczne pytanie: ile pieniędzy może dostać od tych serwisów niezależny artysta?
W sumie zaliczyłem 176 548 odtworzeń moich utworów na Spotify, co przyniosło mi dokładnie 706.02 dolarów. Wynika z tego, że otrzymuję 0,004 dolara za pojedynczy stream. Za każdy milion odtworzeń artysta jak ja dostaje 4 tysiące dolarów.
A jak wygląda sytuacja na YouTubie, którego artysta postrzega jako największą konkurencję dla Spotify? Cóż, niewesoło...
Za 356 064 odtworzeń na platformie Google dostałem 145.55 dolarów. I to z każdą pie*doloną reklamą, jaką da się włączyć. To daje 0,0004 dolara za odtworzenie - 400 dolarów za milion. Weźcie też pod uwagę, że masa muzyki na YouTubie nie jest udostępniana na kanałach należących do samych artystów. W takim przypadku nie dostają za nią nic.
Niestety, Orson nie był w stanie podzielić się bardziej szczegółowymi statystykami, gdyż jego cyfrowy dystrybutor nie udostępnia takich opcji. W podsumowaniu swoich zwierzeń przytoczył jednak szczegółową listę zarobków, jakie przyniosły mu poszczególne serwisy streamingowe.
- Itunes: $198.80
- Itunes Match: $0.29
- Apple Music: $36.44
- Spotify: $706.02
- Pandora: $0.33
- Deezer: $0.86
- Tidal: $5.49
- YT music: $1.00
- Groove Streaming: $0.09
- Groove Downloads: $0.70
- Google Play: $8.04
- Google Play all Access: $14.03
- Amazon: $28.26
Oczywiście należy mieć na uwadze, że Samuel Orson to niszowy (5 tysięcy fanów na Facebooku), niezależny artysta, który współpracuje jedynie z wspomnianym DistroKid. W przypadku wielu artystów do głosu dochodzi również wytwórnia płytowa i kwestie umowy, jakie ma ona podpisana z artystą. Sytuacja zmienia się również, gdy mówimy o zespołach, które zaczynały karierę jeszcze za czasów klasycznej dystrybucji i mają już ugruntowaną pozycję na rynku oraz oddanych fanów.
Daje to już jednak jakiś wgląd w sytuację muzyków na rynku sprzedaży cyfrowej i streamingu. Nie wygląda to różowo?
Oceń artykuł