Placebo powrócił z albumem "Never Let Me Go". Czy nowa płyta spodoba się fanom? [RECENZJA]

Jak prezentuje się nowa płyta Placebo? Mimo długiej przerwy od pracy w studiu nagraniowym kapela nadal wie, jak stworzyć mocne płyty poruszające ważne kwestie.
Długo musieliśmy czekać, aż Placebo w końcu wyjdzie z cienia i wyda nowy album. Krążek "Never Let Me Go" ukazał się 25 marca 2022 i musieliśmy czekać na nowy materiał aż 9 lat. Przez tak długi okres może wiele się zmienić, ale okazuje się, że Placebo nadal umie tworzyć przygnębiającą muzykę z mądrymi tekstami. Czy płyta "Never Let Me Go" warto dzisiaj przesłuchać? Przeczytajcie naszą recenzję.
Placebo powrócił z albumem "Never Let Me Go". Czy nowa płyta spodoba się fanom? [RECENZJA]
Ostatni raz widziałam Placebo na żywo w 2016 roku w Warszawie - teraz wydają się to zamierzchłe czasy, gdy koncerty były na porządku dziennym. Nie był to mój pierwszy występ tego zespołu, ale wyszłam z niego totalnie przytłoczona, smutna i takie emocje chciałam poczuć słuchając nowej płyty. Już single zapowiadające album "Never Let Me Go" pokazały, że Placebo jest w dobrej formie - pulsujący bas, niepokojące syntezatory, nadal dobrze brzmiący, ściśnięty głos Briana Molko.
Nowy album Placebo zaczyna się od skrzeczących syntezatorów, które od razu skojarzyły mi się z nowszymi płytami Depeche Mode. Dobrze, gdy płyty zaczynają się od piosenek "z przytupem" i kawałek "Forever Chemicals" zdecydowanie do takich kawałków należy i zachęca do słuchania następnych utworów. Kolejno pojawia się singiel "Beautiful James", który jest formą sprzeciwu, by wpłynąć na normalizację nieheteronormatywnych związków.
Mocnym uderzeniem w twarz jest piosenka "Hugz", która na pewno dobrze sprawdzi się na koncertach. To zdecydowanie najmocniejszy kawałek na tej płycie - bez sentymentu, bez mydlenia oczu, o czym świadczą chociażby słowa piosenki że "żart jest inny sposobem na to, by powiedzieć prawdę".
Placebo lubi żonglować emocjami - w "Surrounded by Spies” przez ciągle powtarzający się ten sam motyw muzyczny, człowiek zaczyna czuć jakiś niepokój, który ustępuje wraz z piosenką "Try Better Next Time". Jest to zdecydowanie najbardziej "pozytywny" utwór, jeśli tak w ogóle można określić muzykę Placebo i według mnie, najbardziej nadaje się na miano radiowego hitu z nowej płyty.
Od 8. utworu, czyli "Sad White Reggae" płyta zaczyna się zapętlać - kolejne piosenki są skonstruowane według tych samych zasad co poprzednie - najpierw motyw syntezatora/gitary, wchodzi sekcja rytmiczna i głos Malko. Nie są to złe piosenki, ale słuchając kilka razy płyty w zapętleniu zauważyłam, że właśnie druga połowa płyty przemyka mi niezauważenie. Dopiero z tego letargu człowiek się "wybudza" przy "Fix Yourself", który brzmi bardzo oldschoolowo przez bas do złudzenia przypominający ten u New Order. Post-punk i new wave słychać tutaj w każdym kawałku - "Went Missing" brzmi, jakby został ukradziony od Roberta Smitha z The Cure.
Cyfrowa dyktatura, kwestie osobistej odpowiedzialności, prawdziwe miejsc ludzkości w świecie, nałogi - w tę płytę trzeba dokładnie się wsłuchać, bo porusza wiele ważnych kwestii. Brian Molko i Stefan Olsdal pokazali, że nadal umieją stworzyć dobrą, mocną płytę o czymś ważnym. Nie jest to album idealny, ale brzmi bardzo spójnie i spodoba się starym fanom, jak również osobom, które mogą dopiero odkrywać Placebo - płyta brzmi bardzo "świeżo", mimo jawnych nawiązań do nowej fali. Jestem bardzo ciekawa, jak ich najnowszy materiał zabrzmi na polskim koncercie. Placebo zagra 17 października 2022 w Warszawie w hali Expo XXI.
Ocena: 7/10
Oceń artykuł