Wes Borland: Fred Durst nie jest zadowolony z nowych nagrań

Będzie płyta czy jej nie będzie - oto jest pytanie! Gitarzysta zespołu wyznał, że sprawy nie mają się zbyt dobrze.
Album niby się tworzy, ale nadal nie wiadomo czy w końcu Limp Bizkit coś wyda czy też nie. Prace nad krążkiem rozpoczęły się jeszcze w 2012 roku, a robocza nazwa tego albumu brzmi „Stampede Of The Disco Elephants”. Jak na razie dyskografię zespołu zamyka „Gold Cobra” z 2011 roku.
W międzyczasie poznaliśmy jednak kilka nowych utworów, jak chociażby „Lightz”, „Ready to Go”, studyjną wersję granego na koncertach coveru „Thieves” grupy Ministry czy rozbudowany „Endless Slaughter”. Jeszcze z 2015 roku Wes Borland wyznał, że kapela ma już 28 numerów. W końcu na oficjalnym Instagramie Freda Dursta pojawił się fragment nowego utworu, ale to i tak wiele nie zmieniło, bo płyty jak nie było, tak nie ma.
Fani ze stresu obgryzają paznokcie, bo niby ile można czekać na nowe wydawnictwo? Wes Borland w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że praca nad nowym albumem idzie jak krew z nosa:
Wtedy mieliśmy taki pomysł, żeby wydać coś w duchu eklektycznej płyty Beastie Boys „Paul's Boutique” z 1989 roku. Nie jestem pewien co teraz wymyślił Durst - mieliśmy wiele różnych sesji na ten album. Nasi wierni fani naprawdę chcą, żeby płyta w końcu się ukazała. Jednak prawda jest taka, że Fred nie jest zadowolony z tego, nad czym pracuje. Wiem, że główkuje on nad wokalami od czasu do czasu.
Czy zatem to, co powstało w ciągu tych 4 lat usłyszą w końcu wielbiciele Limp Bizkit?
Część tego może trafić na płytę. Nie wiem, czy stworzymy jeszcze jakieś utwory. Swoją drogą, jestem bardziej taką osobą, która mówi: „Zróbmy cokolwiek i wydajmy to”.
Choć tak zawsze postępuje to jednak potem często jest niezadowolony z takiej decyzji:
Zapewne z tego powodu patrzę wstecz i sporo rzeczy, które stworzyłem mi się nie podoba. Dlatego, że wspominam to, jakbym myślał o starej fryzurze czy coś w tym stylu. Jest to równorzędne z pytaniami typu: „Och, co ja sobie wtedy myślałem?”, ale działam według zasady „Zróbmy cokolwiek i wydajmy to”.
Jak się okazuje wokalista myśli zupełnie inaczej:
Tymczasem Fred będzie nad czymś pracować aż do momentu, jak mu się to spodoba, nawet jeśli to będzie trwało latami. W tym sensie zajmuje mu to tyle czasu, aby być z czegoś zadowolonym. Nie jestem pewien, czy on... Jednocześnie jest to w stylu: „W zasadzie nikt się tym ku*wa nie przejmuje, po prostu musimy to wydać”. Zapewne jego tok myślenia jest taki: „Nikt się tym nie przejmuje, więc lepiej, żebym to lubił, skoro mam to wydać dla siebie”.
Wes Borland przyznaje, że on i Fred Durst mają różne pomysły na nowy album, ale gitarzysta szanuje decyzję wokalisty, jednocześnie podkreślając, że trzeba wiedzieć kiedy skończyć:
Nikt nie wie, ile jeszcze będziemy pracować nad nową płytą, może całą wieczność...
Muzyk zatem realizuje się solowo. Jego płyta „Crystal Machete” pojawiła się w maju 2016 roku i zawiera 11 instrumentalnych kompozycji. Obecnie gitarzysta pracuje nad kolejnym solowym krążkiem. Jak więc widać prędzej doczekamy się albumu od samego Borlanda.
Macie cierpliwość, żeby czekać na płytę Limp Bizkit?
Oceń artykuł