Kolejne gwiazdy przerywają milczenie. Mocne słowa Stuhra, przerażające relacje Tamary Arciuch i Zofii Wichłacz

Nie milkną echa słów Anny Paligi o nękaniu, poniżaniu i molestowaniu studentek i studentów łódzkiej filmówki. Kolejne gwiazdy zabierają głos w sprawie licznych nadużyć w szkołach filmowych i teatralnych. Maciej Stuhr ostro skomentował sprawę. O swoich doświadczeniach opowiedziały Tamara Arciuch i Zofia Wichłacz.
Od kilku dni cała Polska żyje przerażającymi doniesieniami o przemocy stosowanej przez wykładowców uczelni artystycznych, które za sprawą jednej z byłych studentek łódzkiej filmówki ujrzały światło dzienne. Anna Paliga, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, zdecydowała się głośno opowiedzieć o tym, o czym branża filmowa wie od dawna. Szczegółowo opisała, jak traktuje się studentów szkół filmowych i teatralnych. W ślad za nią poszli kolejni absolwenci aktorstwa (i innych kierunków). Dziękując Palidze za odwagę, o swoich traumatycznych przeżyciach - nie tylko w łódzkiej szkole filmowej - opowiedzieli Maria Dębska ("Zabawa, zabawa"), Eliza Rycembel ("Boże ciało") oraz Dawid Ogrodnik ("Ostatnia rodzina").
Do sprawy odniosły się rektorki PWSFTviT w Łodzi i AST w Krakowie (dawniej PWST) - Milenia Fiedler i Dorota Segda, jednoznacznie potępiając przemoc na uczelniach, którymi zarządzają. Ale lawina już ruszyła. Kolejne gwiazdy kina zabierają głos w sprawie i dzielą się skrywanymi przez lata historiami o bólu, lęku i upokorzeniu, których sprawcami byli wykładowcy-artyści.
Przemocy wobec studentów szkół filmowych i teatralnych. Kolejne gwiazdy przerywają milczenie
W połowie marca 2021 polskie media obiegła informacja o poważnych oskarżeniach pod adresem wykładowców łódzkiej filmówki, wymienionych przez Annę Paligę z imienia i nazwiska. Część z nich postanowiła wszystkiemu zaprzeczyć. Mimo natychmiastowej i zdecydowanej reakcji rektorki PWSFTviT w Łodzi, niektórzy założyli, że sprawa szybko rozejdzie się po kościach, a wszystko uda się zrzucić na karb "chęci wybicia się" mało znanej, młodej aktorki.
Na szczęście, tak się nie stało. Do Anny Paligi zaczęły dołączać coraz większe gwiazdy kina, które zdecydowały się równie otwarcie opowiedzieć o traumatycznych przeżyciach z czasów studenckich. Wśród nich znalazł się m.in. Dawid Ogrodnik, a także grająca jego żonę w serialu "Rojst" Zofia Wichłacz.
Miałam stany lękowe, depresyjne i wiedziałam, że muszę się ratować.
Gwiazda takich produkcji, jak "Miasto 44" czy "Amok", opisała swoje doświadczenia z Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, gdzie - jak sama pisze - "wytrzymała" zaledwie jeden semestr:
W tym krótkim czasie byłam świadkiem wielu sytuacji poniżania, nękania, a nawet molestowania studentów.Czułam, że z każdym tygodniem, miesiącem spędzonym w tej instytucji zamykam się bardziej, staje się bardziej lękliwa, wycofana, przerażona. Rozwinęły się u mnie mocno zaburzenia odżywiania. Miałam stany lękowe, depresyjne i wiedziałam, że muszę się ratować, że zdrowie psychiczne jest ważniejsze niż dyplom czy skończone studia.
Jak napisała na Facebooku, jej cichym sprzeciwem była wówczas rezygnacja ze studiów. Teraz cieszy się, że odważna postawa Anny Paligi zapoczątkowała publiczny dialog na ten temat.
Swoją historią podzieliła się też Tamara Arciuch, gwiazda kina, teatru i telewizji. Aktorka, która w historii polskiego filmu zapisze się m.in. jako panna młoda z "Wesela" Smarzowskiego w komentarzu w grupie "Kobiety w filmie" opisała m.in. zachowanie jednej z wykładowczyń, która sprawiła, że "szlochając, upadła na ziemię".
Kazała moim trzem zdezorientowanym kolegom z grupy popychać mnie miedzy sobą, jak szmacianą lalkę i kiedy robili to delikatnie krzyczała: mocniej, mocniej.
Jak twierdzi, jej koledzy wykonywali polecenia wykładowczyni, gdyż studentom wmawiało się, że są to "metody pedagogiczne". Jej słowa brzmią jeszcze bardziej przerażająco, kiedy zestawi się je z faktem, że 45-letnia aktorka studia w krakowskiej szkole teatralnej kończyła w 1998 roku. Takie sytuacje nie są więc żadną nowością. Miały miejsce już ćwierć wieku temu.
Wstyd! Nie potrzebujemy pseudo-pedagogów.
Nie wszyscy decydują się na publiczne zwierzenia, ale do ostrej krytyki takich postaw wśród wykładowców uczelni artystycznych dołączają kolejni przedstawiciele branży filmowej. Do sprawy odniosły się m.in. Agnieszka Holland, Joanna Szczepkowska i Aleksandra Konieczna. Głos zabrał też Maciej Stuhr, który na Facebooku napisał:
Wiele widziałem, wiele doświadczyłem. Ale nigdy, podkreślam: NIGDY nie spotkałem się z sytuacją, w której upokorzenie, przemoc psychiczna, czy jak to się ładnie nazywa „złamanie”, czy też „otwieranie przez złamanie” aktora, zwłaszcza młodego i niedoświadczonego dało JAKIEKOLWIEK pozytywne rezultaty.
Skandal w łódzkiej filmówce przyczyni się do zmian w branży?
Swoje trudne historie opowiadają nie tylko aktorzy. Absolwentki i absolwenci reżyserii, produkcji i innych kierunków na uczelniach artystycznych dzielą się bardzo podobnymi doświadczeniami. Trudno zrozumieć, dlaczego ludzie, w zawód których wpisana jest wrażliwość, znęcają się nad przyszłymi wykonawcami tych samych zawodów. Dlaczego świat sztuki, oparty przede wszystkim na emocjach, jest światem tak brutalnym. A przede wszystkim - dlaczego dotychczas nikt systemowo nie zareagował na krzywdy, jakie studentom szkół filmowych i teatralnych wyrządzają niektórzy wykładowcy. Jak twierdzi Tamara Arciuch:
Nikt nie reaguje w takich sytuacjach, bo wpaja się studentom , że to normalne , że na tym również polega "wyjątkowość" tych studiów. (...) Skarżenie się to narażanie się również na wyśmianie i upokorzenie oraz łatkę, że po prostu do tej pracy się nie nadajesz.
Liderka inicjatywy "Kobiety filmu", Renata Czarnkowska-Listoś, twierdzi, że przyszedł czas na polskie #metoo. Czy trwający od kilku dni skandal w środowisku filmowo-teatralnym będzie w stanie spowodować realne zmiany w podejściu do studentów szkół filmowych i teatralnych? A co za tym idzie - czy przyczyni się do zmian w całej polskiej branży filmowej? Miejmy nadzieję, że tak.
Oceń artykuł