"Niewidzialni" tom 1: [RECENZJA KOMIKSU]

22.07.2022 17:35
Niewidzialni. Tom 1 Fot. Niewidzialni. Tom 1

"Niewidzialni", czyli "The Invisibles" - kultowy komiks Granta Morrisona w końcu trafił do Polski. Czy warto sięgnąć po tę słynną pozycję Vertigo? A może po prawie 30 latach od premiery seria mocno się zestarzała?

Do niedawna ciężko było być fanem komiksów mainstreamowych w Polsce. Niekiedy nawet na największe dzieła popularnych wydawnictw musieliśmy czekać przez lata. Niektóre do tej pory na nasz rynek nie trafiły. Egmont Polska zasila jednak regularnie domowe biblioteczki miłośników historii obrazkowych, prezentując co jakiś czas prawdziwą klasykę.

Po 28 latach od premiery, w Polsce w końcu ukazał się komiks "Niewidzialni", czyli "The Invisibles", którego scenarzystą jest sam Grant Morrison. To jeden z flagowych tytułów tego szkockiego autora, który przyczynił się do jego sławy. W czasach kiedy powstał, był niepokornym powiewem świeżości i prezentował czytelnikom oklepanych historii superbohaterskich, oniryczno-narkotyczną anarchistyczną podróż do wnętrza skomplikowanego umysłu Morrisona. Seria obrosła kultem, ale kolejne pokolenia mają w naturze podważanie tego, co dla ich protoplastów należy do klasyki. Czy w związku z tym "The Invisibles" przetrwali próbę czasu?

Seria "The Invisibles", która ukazała się nakładem Egmont Polska, została podzielona na 4 tomy. Poza Morrisonem autorami "Niewidzialnych" tomu 1 są między innymi rysownicy Jill Thompson, Steve Yeowell oraz Dennis Cramer. Księga pierwsza składa się z 12 numerów oryginalnej serii, które stanowią wprowadzenie do całej historii stworzonej w 1994 roku pod szyldem Vertigo - nieistniejącego już imprintu DC

Niewidzialni. Tom 1/Egmont Polska Fot. foto: Egmont Polska/materiały prasowe

Czytelnicy, którzy znają Morrisona, powinni spodziewać się, że krótkie streszczenie tego, co dzieje się w jego komiksach, jest po pierwsze trudne, a po drugie bezcelowe. Aby dokładnie zrozumieć, o czym mowa, należy po prostu sięgnąć po jego dzieła. I nie chodzi jedynie o zawiłości fabularne jego scenariuszy, a przede wszystkim o niuanse, którymi perfekcyjnie operuje, wywołując zamierzony przez siebie efekt, a współpracujący z nim rysownicy tylko mu w tym wtórują. Zresztą, nad czym się tu rozwodzić, skoro sam scenarzysta twierdzi, że część historii została mu podyktowana przez kosmitów podczas podróży do Katmandu.

Trzeba jednak jakoś zachęcić osoby, które o "The Invisibles" słyszały, ale nie wiedzą, z czym to się je. Tym bardziej że decydując się na komiks warty prawie 150 złotych, warto wiedzieć na jego temat więcej, bo zakup może okazać się niewypałem. Świat przedstawiony widzimy oczami nastoletniego Dane'a McGowana - zbuntowanego nastolatka, który okazuje się posiadać nadludzkie moce i prawdopodobnie być następnym Buddą. Z tego powodu zostaje zrekrutowany przez tajemniczego psychogonitywnego hakera i maga chaosu o pseudonimie King Mob do tytułowej grupy, będącej zbieraniną unikatowych jednostek.

Do Niewidzialnych należą ponadto pochodząca z niedalekiej przyszłości Ragged Robin, była nowojorska policjantka znana jako Boy oraz transpłciowa czarownica Lord Fanny pochodząca z Brazylii. Grupie pomagają też inni bohaterowie - członkowie Invisibles z pozostałych jednostek, pochodzących z różnych miejsc w czasie i przestrzeni. Nie brakuje też postaci historycznych. Warto bowiem dodać, że tytułowa drużyna, to działająca od tysiącleci grupa, która prowadzi niewidzialną psychiczną wojnę z istotami pochodzącymi z innego wymiaru.

O "Niewidzialnych" można więc trochę myśleć w kategoriach "Matrixa" po LSD z elementami magii. Początkowo fabuła niezwykle przypomina losy bohaterów słynnego filmu sióstr Wachowski, a trzeba zaznaczyć, że komiks Morrisona zadebiutował kilka lat przed premierą "Matrixa".

Niewidzialni. Tom 1/Egmont Polska Fot. foto: Egmont Polska/materiały prasowe

"The Invisibles" teoretycznie należy traktować jako komiks superbohaterski. Czytelnicy "Doom Patrol" odnajdą pewne wątki wspólne, ale tym razem Morrison wychodzi poza ramy tradycyjnej opowieści superhero w o wiele bardziej radykalny sposób. Gatunkowo "Niewidzialni" są tak zróżnicowani, jak główni bohaterowie komiksu. Jest barwnie, zaskakująco, nie brakuje zwrotów akcji, ale nie są to tanie, oklepane zabiegi fabularne, a raczej przewroty dokonujące się w głowach czytelników. Można się więc pokusić o tezę, że Morrison poprzez swój komiks próbował robić to, co King Mob czyni na kartach "The Invisibles" - hakować umysły ludzi. Nie bez powodu kilkukrotnie podkreślał w wywiadach, że ten bohater to jego alter ego i nie chodzi jedynie o podobieństwo wizualne.

Każdy z protagonistów to żywa, wielowymiarowa istota. Nie brakuje im "komiksowych", karykaturalnych cech, ale Morrison buduje bohaterów, bawiąc się medium, jakim jest komiks, więc nic w tym dziwnego. Nie pierwszy raz z resztą, bo ten twórca słynie z demiurgicznego wręcz podejścia do tworzonych przez siebie scenariuszy. Z łatwością lepi własny zawiły świat z dobrze znanych elementów. Nadaje im jednak zupełnie nowych znaczeń, nie stroniąc przy tym od charakterystycznego dla siebie poczucia humoru.

Jak to zwykle bywa z pochodzącymi z Wysp Brytyjskich twórcami komiksowymi, należącymi do pokolenia Morrisona, w "Niewidzialnych" nie brakuje rebelii i zadziorności. Scenarzysta wielokrotnie wchodzi w polemikę z płytką popkulturą świata Zachodu. Nie jest to jednak tylko złośliwa krytyka, czy parodia pewnych zjawisk w kulturze popularnej, ale próba uszlachetnienia jej na pokręcony sposób autora. "The Invisibles" są więc komiksem anarchistycznym, antysystemowym i wywrotowym pełną gębą.

Wszystkie rysunki w "Niewidzialnych" są utrzymane w podobnej stylistyce typowej dla komiksów drugiej połowy lat 80. i początu 90. XX wieku. Pierwsze cztery zeszyty narysowane zostały przez Steve'a Yeowella. W kolejnych 5 numerach możemy podziwiać pracę Jill Thompson. Autorami rysunków do trzech ostatnich zeszytów byli natomiast Chris Weston, John Ridgway oraz Steve Parkhouse. Zmiany rysowników da się zauważyć, ale nie są to drastyczne skoki. Komiks jest więc spójny pod względem wizualnym, a różnice widać głównie w niuansach. Niektórzy rysownicy są bardziej szczegółowi, inni idą w stronę schematu, ale jeśli wychowywaliście się na komiksach z przełomu dwóch ostatnich dekad minionego tysiąclecia, poczujecie się jak w domu.

Może "Niewidzialni" nie są jeśli chodzi o rysunki drugimi "Strażnikami", gdzie obraz szedł krok w krok za słowem pisanym, ale w tej serii również nie brakuje pamiętnych kadrów pełnych różnego rodzaju symboli o różnorodnym znaczeniu. Rysunki najzwyczajniej w świecie pasują do trochę poszatkowanej i zawiłej historii snutej przez Morrisona i stanową jej perfekcyjne uzupełnienie.

Warto wspomnieć o polskim wydaniu komiksu. Twarda okłada i dobry jakościowo papier to standard, więc w tej kwestii nie ma się nad czym rozwodzić. Brakuje jednak elementów, do których przyzwyczaiły nas trade paper backi wydawane przez Egmont. Zazwyczaj oprócz samego komiksu pojawiają się bowiem dodatki w postaci szkiców koncepcyjnych, wywiadów z autorami, wstępów czy posłowia. W tomie 1. "Niewidzialnych" nie ma nic. Warto jednak pochwalić tłumaczenie Pauliny Braiter, która spisała się świetnie, biorąc pod uwagę zawiłości językowe stosowane przez Morrisona. Twórca bowiem nie tylko bawi się formą, ale w równie plastyczny sposób operuje słowem.

Niewidzialni. Tom 1/Egmont Polska Fot. foto: Egmont Polska/materiały prasowe

Podsumowując, 1. tom "Niewidzialnych" nie jest komiksem, który przypadnie do gustu wszystkim. I nie chodzi jedynie o to, że ze względu na wulgarny język i niekiedy drastyczne sceny oraz poważne tematy seria została oznaczona stempelkiem "Tylko dla dorosłych". Nie każdemu podejdzie styl Morrisona, ale problemem może okazać się również odmienna od dzisiejszych standardów kreska rysowników. Nie oznacza to oczywiście, że "The Invisibles" to komiks, który powinni kupić sobie tylko boomerzy, pamiętający czasy TM-Semic.

To seria nadal aktualna, chociaż szybko można wyłapać, że jej akcja nie rozgrywa się w XXI wieku. Mimo to porusza uniwersalne kwestie, a fakt, że wielokrotnie daje szerokie pole interpretacyjne, nadaje serii ponadczasowości. Jest to niezwykle inteligentna i metatekstualna rozrywka, która wygrywa subtelnościami, chociaż nie brakuje jej swego rodzaju przyziemnej ordynarności, rozumianej jako komplement. Nawet jeśli uważacie Morrisona za szarlatana, warto jednak z czysto historycznego punktu widzenia, sięgnąć po komiks, który stał się, o ironio, klasyką tego medium i wyniósł gatunek superhero na zupełnie nowy poziom. A jeśli znacie poprzednie i kolejne dokonania szkockiego scenarzysty i z jakiegoś dziwnego powodu nie czytaliście jeszcze "Niewidzialnych", zapewne nie trzeba Was przekonywać do zakupu.

Ocena: 9/10

Sergiusz Kurczuk
Sergiusz Kurczuk Redaktor antyradia
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.