Protestujący organizują w Hongkongu uliczne seanse zbanowanego odcinka „South Parka”

11.10.2019 13:52
South Park w Hongkongu|undefined Fot. Twitter Kong Tsung-gan / 江松澗

Gdy w gę wchodzą duże pieniądze, korporacje nie mają wątpliwości, czy posłuchać podszeptów etyków, czy księgowych. South Park włożył kij w mrowisko odcinkiem „Band in China”, przez który serial został zgodnie z przewidywaniami zbanowany w Państwie Środka. Teraz, ku pokrzepieniu serc, pokazują go sobie protestujący na ulicach.

Chiny stały się ogromnym rynkiem zbytu. Liczący ponad miliard obywateli kraj to prawdziwa ziemia obiecana dla producentów szukających możliwości rozwoju i ekspansji. Ceną za możliwość robienia interesów na chińskim rynku jest konieczność dostosowania się do wskazań komunistycznego rządu.

Ten znany jest z zapędów do cenzury, która z naszego punktu widzenia ociera się o absurd. W Chinach zakazane jest na przykład wspominanie o Kubusiu Puchatku (porównywano do niego prezydenta kraju), śwince Pepe (stała się symbolem młodzieńczego buntu), a przez krótki czas zbanowano nawet używanie w sieci litery „n”.

Przeczytaj także

Twórcy „South Parku” dostrzegli, że czasami najlepsze scenariusze pisze samo życie. W odcinku „Band in China” pokazali, że Disney nie ma nic przeciwko zamordowaniu Kubusia Puchatka, żeby zostać wpuszczonym do Chin. Odcinek został natychmiast dostrzeżony przed cenzorów, którzy zareagowali w przewidywalny sposób. „South Park” został zakazany.

Wygląda na to, że twórcy osiągnęli jednak nawet więcej, niż się spodziewali. „Band in China” trafił na ulice Hongkongu.

„South Park” pokazywany przez protestujących w Hongkongu

Twórcy "South Parka” nie wzięli sobie za bardzo do serca decyzji chińskich cenzorów. Dali temu wyraz, publikując oficjalne „przeprosiny” na Twitterze i przy okazji wbijając szpilę NBA.

Przeczytaj także

Protestujący w Hongkongu odcinek „Band in China” zaczęli wyświetlać w organizowanych na ulicach pokazach.

Czują dzięki temu, że nie są odosobnieni w walce o obywatelskie swobody i wolność. Niewiele zachodnich przedsiębiorstw daje im powody do zadowolenia: Apple zbanowało aplikację, dzięki której protestujący mogli w czasie rzeczywistym się organizować, Blizzard zaś zbanował profesjonalnego gracza, który po wygranej wspomniał o protestach w Hong Kongu.

Zobacz także: Ulubiona gra Chińczyków zakazana? Jedna z postaci stała się symbolem protestów w Hongkongu 

 

Michał Tomaszkiewicz|undefined
Michał Tomaszkiewicz Redaktor antyradia
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.