Kolejny reżyser krytykuje filmy Marvela. Uważa, że są cynicznym sposobem na zarabianie pieniędzy

Krytyka Marvela trwa w najlepsze. Ken Loach - brytyjski reżyser postanowił dołączyć się do słów Martina Scorsese i Francisa Forda Coppoli. Co powiedział?
Okazuje się, że wojna twórców ambitnych filmów z fanami produkcji Marvel Studios trwa w najlepsze, a Martin Scorsese i Francis Ford Coppola zyskali nowego sojusznika. Mowa o brytyjskim reżyserze filmowym i telewizyjnym Kenie Loachu, który w ostrych słowach wypowiedział się na temat kasowych przygód superbohaterów.
Filmy Marvela - Ken Loach o filmach superbohaterskich
Krytyka produkcji na podstawie komiksów Marvela rozpoczęła się od słów Martina Scorsese, który w jednym wywiadów powiedział, że produkcje o superbohaterach nie są kinem.
Wtórował mu w tym Francis Ford Coppola. Twórca "Ojca chrzestnego" uznał tytuły rozgrywające się w MCU za "ohydne" i stwierdził, że każdy opowiada tę samą historię, a widz nic z nich nie wynosi.
Swoje trzy grosze do dyskusji postanowił wtrącić Ken Loach. Autor takich filmów jak "Szukając Erica", "Wiatr buszujący w jęczmieniu", "Whisky dla aniołów" czy "Ja, Daniel Blake" rozmawiał na ten temat ze Sky News. Co dokładnie powiedział?
Są zrobione jak składniki hamburgerów i nie chodzi w nich o komunikację ani dzielenie się wyobraźnią. Chodzi o stworzenie produktu, który zarobi zysk dla wielkich korporachi - to cyniczne poczynania.
Słowa twórcy wynikają z jego osobistych przekonań. W swojej twórczości podejmuje często problemy społeczne, a sam ma poglądy socjalistyczne. Krytyka kapitalistycznego podejścia do branży filmowej padająca z ust Loacha ma więc swoje uzasadnienie. Jednak podobnie jak w przypadku Scorsese i Coppoli, filmowiec zdaje się nie zauważać, że produkcje Marvela to zupełne przeciwieństwo ambitniejszego kina. Głównym celem produkcji MCU jest rozrywka i wypełnienie luki, która do niedawna ziała pustką - próba zadowolenia fanów komiksu superbohaterskiego, który jest ważnym składnikiem amerykańskiej popkultury. To, że tego typu produkcje się dobrze sprzedają, to zupełnie inna bajka.
Bob Iger i Jon Favreau bronią filmów Marvela
Oczywiście słowa krytyki trójki filmowców nie zostały bez odpowiedzi ze strony artystów związanych z filmami Marvela. Do Jamesa Gunna, Samuela L. Jacksona, Sebastiana Stana czy Natalie Portman dołączyli ostatnio Jon Favreau oraz szef Disneya Bob Iger.
Iger rozmawiał na ten temat z Cnet.com. Jak skomentował sprawę?
Jeśli chcą psioczyć na ich temat, to oczywiście mają do tego prawo. Francis Ford Coppola i Martin Scorsese to dwie osoby, które darzę najwyższym uznaniem. Ale kiedy Francis użył słów "te filmy są ohydne" - ja trzymam słowo "ohydny" w rezerwie, by użyć go w stosunku do kogoś, kto popełnił masowe morderstwo. To są filmy.To trochę brak szacunku dla innych ludzi, którzy tworzą filmy. Chcecie mi powiedzieć, że Ryan Coogler, który stworzył "Black Panthera" zrobił coś, co z tego, czy innego powodu jest czymś "gorszym niż", to co zrobili Marty Scorsese albo Francis Ford Coppola w swoich filmach? Dajcie spokój. Powiedziałem to.
Reżyser "Iron Mana" rozmawiał natomiast z CNBC. Odniósł się do zagadnienia mniej emocjonalnie niż szef Disneya.
Ci dwaj kolesie są moimi bohaterami i zasłużyli sobie, by wyrażać swoje opinie. Nie robiłbym tego, co robię, gdyby nie przetarli szlaków. Byli dla mnie źródłem inspiracji, wystarczy podać przykład filmu "Swingers". Mogą sobie mówić, co tylko sobie chcą.
Jak widać, krytyka Marvela budzi różne emocje. Czy ten bezsensowny spór w końcu się skończy, czy niebawem usłyszymy o kolejnych filmowcach wyżywających się na kinie rozrywkowym? Przekonamy się za jakiś czas.
Zobacz też: "Król Lew" w Top 10 najlepiej zarabiających filmów. Pobił "Czarną Panterę"
Oceń artykuł