Black Sabbath chciał zagrać ostatni koncert z Billem Wardem?

Kolejna wymiana zdań między Billem Wardem a resztą składu Black Sabbath. O co tym razem kłócą się ojcowie heavy metalu?
Czemu twórcy „Paranoid” nie grają ze swoim oryginalnym perkusistą? O tym już się nasłuchaliśmy. Ward przekonywał, że to kwestia pieniędzy i niekorzystnego kontraktu, jaki mu zaproponowano jeszcze przy okazji trasy z 2012 roku. Zespół odpowiadał, że chodzi wyłącznie o stan zdrowia jego byłego muzyka - ostatnio wersję tę potwierdził również Geezer Butler.
Ale przecież to już ostatnia szansa, „The End”, czy panowie nie mogliby się pogodzić choćby na sam koniec i pojawić się jeszcze na pożegnanie razem na scenie? Geezer Butler potwierdził, że był taki pomysł.
Wspominaliśmy Billowi o tym, ale on wcale nie chciał. Chciał zagrać całą trasę albo w ogóle. Bardzo chcieliśmy, żeby dołączył do nas na ostatnim koncercie w historii, ale nam odmówił. Rozumiem to, też nie chciałbym dołączać tylko na jeden występ. Wielka szkoda, ale tak już jest.
Sprawę skomentował sam Ozzy Osbourne, potwierdzając słowa basisty. Jeśli tylko Bill Ward wyraziłby chęć, to muzycy chętnie z nim zagrają. Wokalista najchętniej by już jednak nie poruszał tematu perkusisty.
Za każdym razem, kiedy o nim wspominamy, on się na mnie wku*wia. A teraz jest między nami cisza, więc nie zmieniajmy tego.
Wokalista jednak przeliczył się z tymi ostatnimi słowami. Błyskawicznie po publikacji słów Butlera na temat ewentualnego połączenia sił w trakcie ostatniego koncertu, perkusista opublikował na swoim Facebooku kolejne oświadczenie. Ward stwierdza w nim, że nigdy nie dostał takiej propozycji.
Kiedy potwierdzono trasę koncertową, mój menedżer skontaktował się z Black Sabbath w celu wybadania, czy zespół byłby zainteresowany moim udziałem w koncertach. Powiedziano nam, że nie ma takiego zainteresowania. I to była nasza ostatnia rozmowa na ten temat.
Perkusista potwierdził też kolejny raz, że czuje się w pełni na siłach, by zagrać całą trasę i dlatego nie chciałby występować tylko na jednym koncercie. Muzyk mógłby się też pokazać większej liczbie fanów niż miałby okazję podczas jednego wieczoru.
Co ciekawe w zaistniałej sytuacji, Geezer Butler wyznał ostatnio, że mimo ciągłych konfliktów na tle zawodowym, wciąż dobrze dogaduje się z Wardem.
W zeszłym roku byliśmy razem na rozdaniu nagród. Dobrze się bawiliśmy, było dużo śmiechu. To nic osobistego, jak powiedziałby Bill, to tylko biznes.
Czy muzycy dojdą jeszcze do porozumienia i zagrają razem w trakcie ostatniego koncertu? Na razie nic na to nie wskazuje, ale kto wie, jak dalej potoczy się ten spór.
Koncert życzeń
Tymczasem pożegnalna trasa Black Sabbath trwa w najlepsze, a zespół wprowadza kolejne modyfikacje do setlisty. Basista zespołu zapowiedział, że grupa porzuci część nowszych kompozycji na rzecz klasycznego materiału, którego domagają się fani.
Będziemy grali prawie cały album „Paranoid” z pominięciem „Planet Caravan”. On nie zdaje egzaminu na żywo, brzmiałby dziwnie w naszym secie. Sprawdza się na płycie, ale koncertowo nie daje rady.
Jednym z utworów, do których na życzenie fanów wrócili muzycy, jest „After Forever” z płyty „Master of Reality”. Grupa nie wykonywała go na żywo od 2005 roku. Poniżej obejrzycie fragment koncertu z Chicago z 22 stycznia 2016 roku.
Sądzicie, że Black Sabbath dogada się jeszcze z Billem Wardem?
Oceń artykuł