Roger Daltrey (The Who): Jestem już głuchy, przynoście na koncerty zatyczki do uszu

Lata spędzone na scenie w rockowym hałasie dają o sobie znać. Wokalista jednego z najważniejszych zespołów w historii ma problemy ze słuchem.
Dla osób zajmujących się muzyką najważniejszym zmysłem jest oczywiście słuch. O ile można być gwiazdą, będąc osobą niewidomą, czego najlepszymi przykładami są Ray Charles, Stevie Wonder i Andrea Bocelli, to nie da się grać muzyki nie słysząc. Utrata słuchu to największy koszmar dla każdego twórcy dźwięków.
Niestety, zawodowi muzycy są z racji swojego zawodu w naturalny sposób narażeni na głuchotę. Częste przebywanie wśród bardzo głośnych dźwięków niszczy słuch i może prowadzić do jego bardzo poważnych ubytków. W szczególnym niebezpieczeństwie są rockmani, których koncerty z zasady są bardzo hałaśliwe.
Roger Daltrey, wokalista The Who podczas solowego koncertu w Las Vegas przyznał się, że postępuje u niego głuchota.
Mam problem z tymi wszystkimi rzeczami do ucha, które noszę. Jestem już naprawdę, naprawdę głuchy. I radzę wam wszystkim, fani rock’n’rolla – noście na koncerty swoje pieprzone zatyczki do uszu.
Gdybyśmy o tym wiedzieli, gdy byliśmy młodzi… Teraz musimy czytać z ruchu warg.
Roger zapewnił jednak, że nie wybiera się jeszcze na emeryturę.
Będę grał przez długi czas. Jestem szczęśliwy, że mogę to robić – dziękuję wam.
Daltrey nie jest jedynym muzykiem, który szczerze przyznaje się do kłopotów ze słuchem. Groźba całkowitej jego utraty przez Briana Johnsona sprawiła, że wokalista musiał odejść z AC/DC. Niedawno Eric Clapton przyznał, że cierpi na szumy uszne, czyli defekt ucha wewnętrznego, powodowany stałym kontaktem z hałasem. Także Kazik Staszewski przyznaje się do korzystania z aparatu słuchowego.
Czy na koncercie rockowym można ogłuchnąć?
A jaki wpływ ma głośna muzyka na uczestników koncertów rockowych? Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że już po 28 sekundach można narazić się na uszkodzenie słuchu.
Oceń artykuł