Sergiusz Kurczuk
31.07.2020 15:01
Sergiusz Kurczuk
31.07.2020 15:01

Wydawnictwo Marvel Comics technicznie istnieje od niemal 60 lat, ale świat, w którym rozgrywają się przygody herosów, w rzeczywistości jest o dwadzieścia lat starszy. Jednym z bohaterów Marvela przed Marvelem jest Kapitan Ameryka - symbol amerykańskiego komiksu superbohaterskiemu. Steve Rogers jest również jednym z głównych bohaterów recenzowanej dziś serii "Tajne Imperium".

Nie bez powodu przywołałem wiek uniwersum Marvela. W ciągu prawie ośmiu dekad regularnego ukazywania się przygód superbohaterów bardzo trudno opowiedzieć historię, która byłaby czymś nowym, szczególnie kiedy na tapecie ma się ikoniczną postać, jaką jest Kapitan Ameryka. W 2016 roku ten heros obchodził swoje 75. urodziny i szefowie Domu Pomysłów podeszli do tej celebracji dość osobliwie. W przeciwieństwie do DC i dość zachowawczych obchodów 80. urodzin Batmana, Marvel zdobył się na odwagę, by podważyć ideę, na której przez lata opierał się Kapitan Ameryka. Tym sposobem powołał do życia dość świeżą historię o jednym z najbardziej oczywistych herosów Marvela.

Zobacz: "Batman – Detective Comics – Mitologia" Tom 1 - [RECENZJA] 

W serii "Captain America: Steve Rogers" Nick Spencer, który dostał pod swoje skrzydła tytułowego herosa, postanowił wywrócić uniwersum Marvela do góry nogami. Wpadł więc na iście szalony pomysł - stworzył serię, w której zadał sobie pytanie, co by było, gdyby przez te wszystkie lata Kapitan Ameryka w rzeczywistości był ukrytym agentem Hydry. Przyznam szczerze, że kiedy przed laty usłyszałem o tym kontrowersyjnym pomyśle, moją pierwszą myślą było: "Okej, ciekawe jak to teraz odkręcą". Bo co do tego, że Kapitan Ameryka powróci do swojego status quo, nie miałem wątpliwości.

Odpowiedź na to pytanie kryje się w głośnej serii "Tajne Imperium", która po niemal trzech latach trafiła w końcu do Polski nakładem wydawnictwa Egmont. W liczącej prawie 500 stron cegiełce otrzymujemy nie tylko dziesięć numerów tytułowego crossovera, ale również komiksy "Secret Empire" #0, "Free Comic Book Day 2017 (Secret Empire)", "Captain America" #25 oraz "Secret Empire Omega". Jest więc to pokaźny zbiór historii składających się na jedną wielką fabułę, która w Polsce i tak nie ukazała się (jeszcze) w komplecie.

"Tajne Imperium" to kontynuacja runu Spencera, który swoją decyzją wprawił w konsternację wielu czytelników Marvela. Po zdradzeniu, że Kapitan Ameryka był przez lata agentem Hydry, pojawiło się mnóstwo głosów krytyki. Niektórzy czytelnicy uznali, że Marvel przesadził i wpisuje się w swoich posunięciach w niezbyt przyjemny klimat polityczny USA ostatnich lat. Rewelacja na temat prawdziwej przeszłości Capa zbiegła się bowiem z wyborem Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nawet jeśli w głębi serca większość fanów wiedziała, że stary dobry Kapitan Ameryka prędzej czy później powróci, niesmak pozostał, ponieważ Spencer obalił mit, na którym przez 80 lat wspierał się Steve Rogers. Zabieg ten był jednak celowy. Spencer jest nie tylko doświadczonym scenarzystą, ale również ekspertem od polityki. I w "Tajnym Imperium" postanowił przemycić swoje polityczne zamiłowanie, by ukazać odbicie sytuacji społeczno-gospodarczej nie tylko Ameryki, ale i całego globu. Ale po kolei.

Tajne Imperium Fot. foto: materiały promocyjne/Egmont

Historia zaczyna się od przejęcia władzy w USA przez Kapitana Amerykę, który został nowym dyrektorem S.H.I.E.L.D. i dzięki swoim machinacjom zyskał pełną kontrolę nad krajem. Fortelem i z pomocą starych znajomych należących do Hydry pozbył się większości najpotężniejszych herosów. Dowodzona przez Kapitan Marvel Alpha Flight, Ultimates oraz Strażniczy Galaktyki zostali odcięci od Ziemi w przestrzeni kosmicznej za pomocą niemożliwej do przebicia tarczy otaczającej całą planetę i zostawieni na pastwę atakujących glob Chitauri. Defenders i Doktor Strange utknęli natomiast w Nowym Jorku odizolowanym od reszty świata dzięki wymiarowi Darkforce. Na Ziemi pozostała tylko garstka herosów, którzy stworzyli ruch oporu przeciwko opresyjnemu systemowi wprowadzonemu przez Hydrę.

Część Avengers została zmanipulowana przez Rogersa, stając się jego strażą przyboczną. W konflikt są też zaangażowane strony, stojące raczej na uboczu walk, czyli mutanci, którzy zostali uciszeni, dostając namiastkę własnego niezależnego państwa, trzymające się na dystans królestwo Wakandy oraz zastraszona Atlantyda. W dowództwie Hydry oprócz Kapitana Ameryki znaleźli się natomiast Arnim Zola, Baron Zemo, Doktor Faustus, Gorgon, Kraken, Hive, Viper oraz nowa Madame Hydra. Tak mniej więcej rozkładają się siły głównych bohaterów "Tajnego Imperium".

Postaci biorących udział w tym komiksie jest całe mnóstwo zarówno po dobrej jaki i złej stronie. Trudno tak naprawdę wyodrębnić jednego głównego bohatera. Chociaż w pewnym sensie jest nim Cap, który jednocześnie pełni rolę antagonisty, w rzeczywistości "Tajne Imperium" to o wiele bardziej złożona historia, która rozgrywa się w tym samym czasie na bardzo wielu płaszczyznach. Scenariusz został więc podzielony na wyraźne wątki, które mają większe lub mniejsze znaczenie dla całej opowieści. Wątek odciętych od świata herosów to swego rodzaju historia survivalowa. Bohaterowie uwięzieni w przestrzeni kosmicznej muszą zmagać się z hordami Chitauri i zmniejszającymi się zasobami potrzebnymi do życia. Odizolowani herosi Nowego Jorku walczą na natomiast z różnego rodzaju demonami, jednocześnie opierając się wszechogarniającemu mrokowi i próbując uratować przerażonych cywili.

Wątek ruchu oporu to z kolei typowy komiks przygodowy - herosi dzielą się na grupy, które mają swoje własne cele. Black Widow prowadzi Champions, mając za zadanie zabić Steve'a Rogersa. Iron Man (będący świadomością Tony'ego Starka przeniesioną do sztucznej inteligencji), Ant-Man, Hercules, Mockingbird, Quicksilver i Sam Wilson, udają się natomiast na wyprawę w poszukiwaniu rozbitej na części rozrzuconej po całym świecie Cosmic Cube - przedmiotu potrafiącego zakrzywiać rzeczywistość, odpowiedzialnego za przemianę Capa. Herosi mają nadzieję, że po zgromadzeniu części uda im się odbudować artefakt i przywrócić świat do normy.

Natomiast historia Kapitana Ameryki łączy się bezpośrednio z wątkami drugoplanowych bohaterów i jest thrillerem politycznym pełną gębą. Mniej tu akcji, widowiskowych walk i niesamowitych przygód - więcej monologów Rogersa na temat kondycji ojczyzny, jego machinacji i manipulacji. Fani "Gry o tron" będą zadowoleni, bo intrygi i skomplikowane plany to specjalność tej części "Tajnego Imperium". Wszystkie wątki zostały jednak przemieszane, tworząc spójną całość. Spencer decyduje się też na opowiadanie z różnych perspektyw. Raz patrzymy na świat przedstawiony oczami Kapitana Ameryki, innym razem jednego z członków ruchu oporu, a czasami rzeczywistość ukazana jest z obiektywnego punktu widzenia.

Warto zwrócić uwagę na klimat komiksu, który jest niezwykle poważny, mroczny i niekiedy przytłaczający. Marvel nie może  być jednak sobą bez dawki humoru, więc nawet w tak przygnębiającej historii, jak "Tajne Imperium" nie zabrakło momentów, w których można uśmiechnąć się pod nosem. Atmosferę rozładowują głównie sarkastyczne uwagi Tony'ego Starka, głupkowate komentarze Ant-Mana i zaskakującyo-kuriozalny występ gościnny Hanka Pyma. Odciążająco działa też wątek Champions - młodych herosów, których postawa zdecydowanie różni się od starszych superbohaterów. Champions nie tylko wprowadzają młodzieńczą energię i optymizm, ale dają również nadzieję na lepsze jutro w tym dystopicznym świecie.

Fabularnie jest to bardzo skomplikowany komiks, który rozgrywa się jednocześnie nie tylko na wielu płaszczyznach narracyjnych, ale również w różnych seriach komiksowych. "Tajne Imperium" zostało wydane przez Egmont jako zwieńczenie dwóch tomów serii "Steve Rogers: Kapitan Ameryka". O ile czytelnik poradzi sobie bez pierwszego tomu opowieści o Capie, będącego wprowadzeniem do alternatywnej przeszłości bohatera, o tyle drugi tom stanowi uzupełnienie "Tajnego Imperium" i dopiero czytając dwa komiksy jednocześnie, można czerpać pełną radość z historii stworzonej przez Spencera.

Z tego powodu "Tajne Imperium" raczej nie jest odpowiednie dla laików w świecie Marvela, ponieważ ilość niuansów i odniesień do pozostałych tie-inów może sprawić, iż czytelnik pogubi się w fabule. Najzwyczajniej w świecie w tym komiksie nie wytłumaczono wszystkich wątków, co może wprawić odbiorcę w zakłopotanie. Nie warto też rozpoczynać swojej przygody z komiksami Marvela od "Tajnego Imperium". Lepiej sięgnąć najpierw po tytuł "Avengers. Impas. Atak na Pleasant Hill‎", który wraz z  dwoma tomami "Kapitana Ameryki" i "Tajnym Imperium" stanowią komplementarną całość. W zasadzie w takiej kolejności powinno się je czytać, by poczuć pełną satysfakcję. Nie zmienia to jednak faktu, że "Tajne Imperium" stanowi zamkniętą opowieść, którą można przyswoić osobno. Doznania jednak nie będą tak samo intensywne.

Głównym motywem "Tajnego Imperium" jest podchwytliwe pytanie postawione przez Spencera, dotyczące tego, jak wygląda w rzeczywistości szczęśliwy kraj. Scenarzysta porusza więc wątek polityczny, który gra pierwsze skrzypce także w jego  runie "Kapitana Ameryki". "Tajne Imperium" jest jednak konkluzją solowej historii o Rogersie służącym Hydrze, więc domyka pewne wątki rozpoczęte wcześniej. Mimo że Rogers zaprowadził w kraju faszystowski reżim, Ameryka stała się krainą, w której znikło bezrobocie, przestępczość i problemy gospodarcze. Wielu obywateli jest zadowolonych z życia w okupowanych przez Hydrę Stanach Zjednoczonych. Nie jest to bowiem okupacja jawna. Prawdę na temat zbrodni Rogersa i jego rządu znają jedynie ci, którzy się wychylają - więźniowie polityczni, a także kozły ofiarne systemu - mutanci i Inhumans. Przeciętni obywatele albo robią dobrą minę do złej gry, albo są kompletnie zmanipulowani przez propagandę rządu.

Spencer wykorzystuje więc medium, jakim jest komiks, by stworzyć, wcale nie tak nieprawdopodobne political fiction, pokazujące jak wyglądałby kraj faszystowski w dzisiejszych czasach. Jednocześnie przedstawia wszystkie techniki, z których korzystają totalitarne ustroje - pełna inwigilacja, cenzura, propaganda, zakłamywanie historii, dzielenie społeczeństwa, dyskryminacja wszelkiej inności, surowe kary za brak podporządkowania się, zwiększenie praw policji i wojska, manipulowanie szkolnictwem to tylko kilka cech charakterystycznych dla państwa rządzonego przez Hydrę, które niebezpiecznie pokrywają się z sytuacją politycznie wielu realnie istniejących krajów.

Scenarzysta stworzył więc swego rodzaju metaforę współczesnej polityki ukazanej z perspektywy superbohaterów. Członkowie Avengers, którzy non stop się ze sobą kłócą, prowadząc tym samym do różnego rodzaju groźniejszych lub łagodniejszych waśni, przypominają partie neoliberalne, które żyją w kłamstwie. Herosi są bowiem przekonani o tym, że postępują właściwie, w rzeczywistości kierując się swoimi egoistycznymi pobudkami, nie zważając na konsekwencje swoich czynów. Tymczasem nowy Kapitan Ameryka stanowi niebezpieczną alternatywę, atrakcyjną dla zwykłych, zmęczonych ciągłymi sporami ludzi - kogoś, kto zaprowadzi ład i porządek, nie zważając jednak na środki, za pomocą których do tego dojdzie. To przerażające, jak bardzo "Tajne Imperium" jest uniwersalną historią, wpisującą się w sytuację realnego świata.

Scenariuszowi "Tajnego Imperium" nie brakuje jednak wad. Pojawia się kilka luk logicznych, czasami z niektórych zeszytów przebija chaos. Z rytmu wybija też różna dynamika poszczególnych numerów. Nie jest to historia tak spójna, jak powinna być. Moim największym zastrzeżeniem jest chyba reakcja Magneto, który na polecenie Capa postanawia się wycofać. Biorąc pod uwagę przeszłość Mistrza Magnetyzmu, który spędził dzieciństwo w Auschwitz, a w młodości walczył z nazistami z Hydry, trudno przejść do porządku dziennego nad jego uległością względem człowieka będącego bliskiego ideowo hitlerowcom. W "Tajnym Imperium" brakuje też niekiedy ludzkiego podejścia do całej opowieści, czyli czegoś, co stanowi sedno "Kapitana Ameryki" pisanego przez Spencera. Czytając poszczególne wątki, momentami można odnieść wrażenie, że ogląda się relację telewizyjną jakiegoś zdarzenia. Czasami trudno zaangażować się emocjonalnie w przestawioną historię. Te braki znacznie spłycają zbudowaną w solowej serii postać nowego Steve'a Rogersa i utrudniają zrozumienie motywacji niektórych postaci. Denerwują też niekiedy chwyty narracyjne będące swego rodzaju deus ex machina. Sama historia nie jest też tak ekscytująca, jakby się mogło wydawać, ponieważ i tak wiadomo, jak się skończy. Mimo to nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji.

Inną kwestią jest powracający jak bumerang wątek starszych historii, które z dzisiejszej perspektywy są już absurdalne lub kompletnie nieaktualne. Współcześni twórcy często odnoszą się do klasycznych przygód herosów i próbują je na różne sposoby wytłumaczyć bądź urealnić. Osobiście mam już trochę dosyć tej dekonstrukcji klasyki, która została przecież stworzona w pewnej konwencji i w większości przypadków powinna zostać zostawiona w spokoju. Z drugiej strony, lepsze próby tłumaczenia dawnych historii, niż regularne rebooty całego uniwersum jak w przypadku DC. Ciekawe, szczególnie dla fanów filmów MCU są też elementy, które stanowią wyraźną inspirację kinowym światem. To interesujący przykład przenikania się mediów, które tworzą teksty kultury wydawane pod jednym szyldem.

Tajne Imperium Fot. foto: materiały promocyjne/Egmont

Osobną kwestią jest oczywiście oprawa wizualna, która jak zwykle w tego typu wydawnictwach bywa, stoi na niezwykle wysokim poziomie. Rysownikami tworzącymi komiks są Daniel Acuña ("Uncanny Avengers"), Steve McNiven ("Wojna domowa"), Rod Reis, Jesús Saiz, Andrea Sorrentino ("Staruszek Logan") i Leinil Francis Yu ("Inhumans kontra X-Men"). Komiks nie jest więc spójny pod względem rysunków i nie chodzi o to, że poszczególne zeszyty są rysowane przez różnych artystów. Często zdarza się tak, że w jednym numerze pojawiają się rysunki kilku rysowników. Ma to oczywiście swoje uzasadnienie narracyjne, bo zazwyczaj dany rysownik jest przypisany konkretnemu wątkowi. Eklektyzm wizualny "Tajnego Imperium" może więc być traktowany zarówno jako zaleta, jak i wada. Czytelnicy lubiący ład artystyczny mogą czuć się zdenerwowani ciągłą zmianą stylu obrazków. Ja osobiście tę różnorodność traktuję jako wielką zaletę. Dzięki niej mamy pełen przekrój - od typowej dla komiksu superbohaterskiego czystej, ale nie pozbawionej uproszczeń kreski reprezentowanego przez Acuñę, Yu i McNivena, przez pełne malarskiej ekspresji rysunki Reisa i Saiza po bardzo mroczne i realistyczne podejście Sorrentino. Bardzo przyjemnie patrzy się na "Tajne Imperium", mimo że wielokrotnie zdarza się, iż ta sama postać wygląda inaczej.

Różnorodność wizualna to przede wszystkim okazja do spojrzenia na różne podejścia rysowników do komiksu superbohaterskiego. Każdy z artystów inaczej radzi sobie z takimi elementami jak dialogi czy sceny akcji. Komiks wielokrotnie raczy nas widowiskowymi splash page'ami - od klasycznych rozkładówek, prezentujących herosów w pełni chwały, po ciekawe eksperymenty formalne Sorrentino. Warto też pamiętać, że różne style wpływają na odbiór "Tajnego Imperium", ponieważ każdy rysownik przywołuje odmienny klimat, który jest ściśle powiązany z tym, co dzieje się w warstwie słownej.

Największym plusem tego zbioru jest, jak na ironię przystało epilog, czyli historia zawarta w "Secret Empire Omega". To tutaj Spencer najklarowniej zawarł ideę stojącą za pomysłem na "Tajne Imperium". Chodzi o rozmowę dwóch wersji Kapitana Ameryki, w której rysuje się metafora współczesnej Ameryki. Steve Rogers - uosobienie ideałów USA rozmawia sam ze sobą, ze swoją wypaczoną wersją. Ten moment to symboliczny dialog dwóch obliczy Stanów Zjednoczonych - z jednej strony kraju demokracji, wolności i równości, z drugiej państwa policyjnego, pełnego dyskryminacji i niezdrowego nacjonalizmu. W rozmowie pojawia się też wątek odpowiedzialności za czyny osób u władzy. Kto ją tak naprawdę ponosi - rządzący, czy wyborcy, którzy ich wybrali? Bo warto pamiętać, że pomimo całego okrucieństwa, faszystowski Kapitan Ameryka, nie wziął USA siłą. Został poproszony o przewodzenie całym krajem. Poza tym w wielu sytuacjach pokazywał, że był idealistą naprawdę wierzącym w to, że Hydra to jedyne zbawienie dla świata. Paradoksalnie w wielu wypadkach działał więc z dobrych pobudek.

Zdecydowanie "Tajne Imperium" nie jest komiksem dla dzieci. To trudna, poważna i niekiedy bardzo mroczna historia, która ma być przestrogą dla osób o radykalnych poglądach. Nie stygmatyzuje ich jednak. Pokazuje w obiektywny sposób, skąd biorą się zachowania ludzi, którzy popierają różnego rodzaju niebezpieczne radykalizmy, godzące w wolność jednostki i wychwalające dyskryminację mniejszości. Stara się też rozprawić z błędami popełnianymi przez  ludzi, którzy we własnym mniemaniu uchodzą za bohaterów, a w rzeczywistości są egotykami o narcystycznych skłonnościach. "Tajne Imperium" to również przestroga przed manipulacją ze strony aparatu władzy i biernością obywatelską. Chociaż złośliwi mogą podsumować ten dość gruby komiks jedynie jako rozbudowaną wersję historii z serii "What If?", mimo że finalnie udaje się cofnąć negatywne działania złego Steve'a Rogersa, w uniwersum pozostają pewne nieodwracalne straty, blizny i ruiny, których konsekwencje są wciąż obecne w najnowszych seriach Marvela.

Nie wypada też nie wspomnieć o polskim wydaniu komiksu. "Tajne Imperium" chociaż jest pokaźnym komiksem, zostało obleczone w miękką oprawę. Ma to swoje plusy i minusy. Do plusów należy zapewne mniejsza waga i cena tomu. Minusem jest natomiast mniejsza odporność na ewentualne uszkodzenia komiksu. Całość została wydana na grubym papierze, który pozwala w pełni cieszyć się niesamowitymi rysunkami artystów Marvela. Czasami tłumaczenie Marka Starosty jest niekonsekwentne, ale raczej nie pojawiają się żadne błędy. Głównie chodzi mi tłumaczenie niektórych pseudonimów czy nazw własnych. Rozumiem, że to jakiś czas temu przyjęta konwencja, ale polskie wersje ksywek brzmią najzwyczajniej w świecie głupio. Trudno na przykład powiedzieć, dlaczego Black Widow jest Czarną Wdową, ale Spider-Man nie nazywa się Człowiek-Pająk. Drażnią też angielskie nazwy używane w wołaczu. Wyglądają niezwykle nienaturalnie i śmiesznie. Tradycyjnie w dodatkach znalazły się alternatywne wersje okładek numerów składających się na ten tom. Wśród artystów prezentujących swój talent pojawili się między innymi Adi Granov, Skottie Young, Gabrielle Dell'Otto, J. Scot Campbell czy Peter Steigerwald.

Podsumowując, "Tajne Imperium" to kawał dobrego komiksu, który jednak nie jest dla wszystkich. Na pewno brawa należą się scenarzyście, który zbudował sprytny thriller polityczny, nie będący jedynie zwykłą rozrywką, ale przede wszystkim trafnym komentarzem obecnej sytuacji na świecie. Można się nawet pokusić, że trzech po trzech latach od oryginalnego wydania bardziej aktualnym niż kiedykolwiek wcześniej. Być może zrobienie z Kapitana Ameryki faszysty było dość ryzykownym posunięciem, ale na pewno nie można odmówić Marvelowi odwagi. Jest to jeden z niewielu crossoverów, który rzeczywiście ma jakąś większą wartość i nie jest tylko kolejnym sposobem na łatwe wyciągnięcie pieniędzy od wiernych czytelników. Na uwagę zasługuje też przekrój artystyczny oferowany przez rysowników "Tajnego Imperium". Osoby nielubiące skomplikowanych fabuł uwikłanych politycznie, pewnie nie będą zadowolone z lektury. Podobnie czytelnicy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z Marvelem. Jednak dla odbiorców bardziej wymagających oraz fanatyków Domu Pomysłów "Tajne Imperium" to pozycja obowiązkowa.

Ocena: 8,5

Sergiusz Kurczuk Redaktor antyradia
Polub Antyradio na Facebooku
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.