Lider Deftones: Ćpaliśmy kokainę, jakby nie było jutra

Chino Moreno skomentował ostatnie wypowiedzi gitarzysty Deftones na temat niezgody w zespole. Opowiedział też o najmroczniejszym okresie grupy.
Zanim przejdziemy do następcy „Koi No Yokan”, dajmy się zabrać wokaliście w podróż w przeszłość. Chino Moreno jest bardzo zadowolony z kształtu najnowszego materiału. Choć sytuacja w zespole mogła się do niedawna wydawać napięta, zdaje się, że były to tylko pozory. Jeśli w Deftones były jakieś kryzysy, to zdecydowanie wcześniej - paradoksalnie w okresie największej popularności kapeli.
Moreno ma tutaj na myśli okres od 2000 do 2006 roku, kiedy wraz z kolegami z grupy na poważnie zainteresował się narkotykami. Jak sam wyznał, przed nagraniem pamiętnego „White Pony” nawet nie palili trawki. Potem do gry weszła kokaina, którą zażywali w każdych ilościach.
Nie jestem aż tak zły, że to robiliśmy - to poniekąd nas ukształtowało. Ale ku*wa mać, żyłem wewnątrz iluzji, że mogę robić, co tylko chcę. A że jeszcze dołożył się do tego sukces naszych płyt, byliśmy przekonani, że wystarczy jak się naćpamy i zrobimy cokolwiek, a ludzie od razu to pokochają. Nabraliśmy tego fałszywego przeświadczenia, że nie umielibyśmy nic spie*dolić.
W ten sposób doszło do nagrania najsłabszego - zdaniem Chino - albumu w jego karierze, „Saturday Night Wrist” z 2006 roku, na którym pojawił się m.in. Serj Tankian. Wokalista przyznał, że jego zdaniem to okropny krążek.
Wiecie, czemu go nienawidzę? Nie wierzyłem na nim w siebie. Nasza wytwórnia i management przekonali mnie, że nie potrafię już nic skomponować. Podczas gdy moim prawdziwym problemem były narkotyki i tylko w tym potrzebowałem pomocy. Jednak zamiast się tym zająć uwierzyłem, że nie potrafię już tworzyć muzyki - przez to tak na tej płycie brak pewności siebie i dlatego jej nienawidzę. To był najgorszy czas mojego życia.
Na szczęście ten okres Deftones ma już za sobą i współpraca w zespole zdaje się przebiegać o wiele lepiej niż przy nagrywaniu płyt z 2003 i 2006 roku. Szczególnie że Chino Moreno wyjaśnił sprawę z gitarzystą grupy, Stephenem Carpenterem, który niedawno narzekał na kształt, jaki przyjął „Gore” i wręcz sugerował niechybny rozpad zespołu.
Ludzie pytają mnie, czy jestem zły o to, co powiedział Stef. Ku*wa, nie! To właśnie Stephen! Takie same bzdury gada mi na co dzień. Rozumiem, że może mieć takie zdanie, a ludzie reagują tak a nie inaczej - ale on nie mówił tego, by ich sprowokować. Po prostu był sobą.
Gitarzysta też tłumaczył już, że jego niechęć była przede wszystkim związana z utworem „Hearts/Wires” - kiedy już się jednak w nim odnalazł, został jego ulubionym kawałkiem z płyty. Nawet jeśli „Gore” sprawił mu pewien problem, muzyk nie ma z tym problemu ze świadomością, że już wcześniej nagrał dwa krążki, z których nie był zadowolony kto inny - prawdopodobnie chodzi mu właśnie o albumy wspomniane przez Chino.
Nowy teledysk
Na początku marca 2016 roku grupa udostępniła na swoich kanałach społecznościowych zdjęcie, które sugerowało powstawanie wideo do kawałka z nowego materiału. Wokalista potwierdził, że - co było do przewidzenia - album będzie promowany klipem do pierwszego udostępnionego kawałka z „Gore”, „Prayers/Triangles”.
Na razie nie wiemy, kto go wyreżyseruje, ani co będzie przedstawiał - oprócz grającego zespołu. Biorąc jednak pod uwagę, że ósmy album Deftones będzie miał premierę już 8 kwietnia 2016 roku, premiery teledysku możemy się spodziewać lada dzień.
Która płyta Deftones jest Waszą ulubioną?
Oceń artykuł