"Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" - [RECENZJA KOMIKSU]

"Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" to nowy komiks w ofercie wydawnictwa Egmont Polska. Jak "Gwiezdne wojny" prezentują się jako manga?
Egmont Polska wraca do wydawania mang. Na pierwszy ogień poszedł komiks osadzony w świecie "Gwiezdnych wojen". Mowa o "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1". Jak prezentuje się to niecodzienne połączenie?
"Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1": recenzja komiksu
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem znawcą mang. Prawdę mówiąc, recenzowany przeze mnie komiks to pierwsza manga, którą przeczytałem w całości. Lektura nie przekonała mnie do tego rodzaju komiksu, między innymi przez konieczności czytania w odwrotnym kierunku niż zazwyczaj, braku kolorów i elementów typowych dla japońskich historii w obrazkach. Przymknąłem jednak oko na warstwę formalną z prostego powodu - w końcu to komiks rozgrywający się w świecie "Gwiezdnych wojen".
Jednak abstrahując więc od moich personalnych upodobań, dotyczących języka komiksu - obiektywnie rzecz ujmując, "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" nie jest stuprocentową mangą. Kolega, który czyta japońskie komiksy na co dzień, nazwał to wydawnictwo "pseudomangą", mając na myśli przede wszystkim fakt, zaprzęgania historii obrazkowych charakterystycznych dla Kraju Kwitnącej Wiśni na kanwie ich popularności w świecie Zachodu, do ciągnięcia tytułów niezwiązanych stricte z japońską popkulturą. I coś w tym jest, bo mimo wiele typowo mangowych elementów, komiks przypomina raczej konwencjonalną historię przystrojoną w kimono.
Samo połączenie nie jest jednak tak na wyrost, jak w przypadku innej "franczyzowej" mangi wydanej przez Egmont - "Samuraj i Stich. Tom 1", gdzie kombinacja dwóch światów wydaje się na pierwszy rzut oka nie mieć żadnego sensownego uzasadnienia. George Lucas, tworząc świat "Gwiezdnych Wojen" całymi garściami czerpał z kultury japońskiej, więc "Star Wars" bliżej do mangi niż mogłoby się na pozór wydawać. Przynajmniej jeśli chodzi o zachodniocentryczne postrzeganie świata Japonii.
Komiks "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" powstał na bazie opowiadania autorstwa amerykańskiej pisarki Claudii Gray. Na poziomie scenariuszowym historia ta nie ma za wiele wspólnego z mangą. Tak naprawdę japońskim komiksem czyni ją szata graficzna, za którą odpowiada uznany japoński twórca - Haruichi Furudate.
"Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1": o czym jest komiks?
Fabuła komiksu rozpoczyna się od kolorowego prologu, który nawiązuje do dwóch pierwszych trylogii filmowych "Gwiezdnych wojen". Po nim przechodzimy bezpośrednio do głównego wątku fabularnego skupionego na księżniczce Lei Organie. Widzimy fragmenty dzieciństwa bohaterki, ale akcja tak naprawdę zaczyna się od 16. urodzin dziewczyny. Leia zostaje wystawiona na alderaański rytuał księżniczek - musi odbyć trzy próby z różnych dziedzin, by udowodnić, że jest godną następczynią tronu.
Chociaż początkowo wydaje się, że konstrukcja fabularna będzie posta jak baśń, której protagonista musi wykonać zadanie, by zdobyć nagrodę, szybko okazuje się, że to jedynie pretekst, by opowiedzieć o wiele bardziej skomplikowaną historię. Scenariusz nie skupia się więc na samych próbach, tylko raczej na tym, co księżniczka podczas nich przeżywa, czego się dowiaduje o sobie i otaczającej jej rzeczywistości oraz na wprowadzeniu czytelnika do szerszej intrygi. Zanim jednak dochodzi do tego ostatniego punktu, komiks się kończy. Twórcy stosują więc klasyczny cliffhanger, który jednak nie jest specjalnie zaskakujący.
Z jednej strony "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" zaskakuje skomplikowaniem wątków i motywów, z drugiej jest to komiks niezwykle prosty i trochę naiwny. Ta ostatnia cecha nie jest żadnym zarzutem - to naiwność w pozytywnym tego słowa znaczeniu, pasujący do charakteru głównej bohaterki. Leia jest bowiem nastolatką, która wychowywała się z dala od przyziemnego życia. Różni się więc od rówieśników i to widać w jej zachowaniu. Cechuje się bowiem naiwnością młodej idealistki, co czasem przysparza jej i innym ludziom poważnych kłopotów. Z drugiej jednak strony widzimy jej buntowniczą naturę i walkę w imię dobra za wszelką cenę. Jest więc bohaterką prostolinijną, ale nie prostacką.
Podczas swoich przygód spotyka wielu bohaterów drugoplanowych. Wśród nich znajdują się postacie dobrze znane fanom "Gwiezdnych wojen". Nie są to jednak sławy. W komiksie pojawiają się między innymi rodzice Lei, Raymus Antilles, ale również nastoletnia Amilyn Holdo, która znacznie różni się od swojej wersji znanej z nowej trylogii oraz wielki moff Wilhuff Tarkin. Na szczęście twórcy uniknęli usilnego powiązania wszystkich bohaterów świata przedstawionego przed wydarzeniami z "Nowej nadziei", na co cierpiała trylogia prequeli. W komiksie "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1", kiedy dochodzi do interakcji Lei z postaciami znaczącymi dla wydarzeń z filmów, dzieje się to z solidnie uzasadnionych powodów.
W fabule "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" pojawia się wiele motywów. Mamy do czynienia z problemami natury moralnej, ukazaniem prawdziwej twarzy wojny i okupacji, ale nie brakuje też wątków ściśle politycznych, przygodowych, a także komediowych. Ten ostatni motyw wypada niezwykle lekko, stanowiąc przeciwwagę dla poważniejszych tematów. Manga nie jest jednak specjalnie mroczna, czy brutalna. Całość została utrzymana w stonowanym klimacie.
"Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1": rysunki
Kwestie rysunków potraktuję może po macoszemu, ale jako osobie nieobeznanej z mangami, trudno jest mi oceniać styl Haruichi Furudatego. Nie brakuje momentów żywcem wziętych z japońskiej popkultury, objawiających się charakterystycznym ukazywaniem postaci, ich ruchu, przedmiotów czy nawet dymków dialogowych. Trudno mi określić na, ile jest to spostrzeżenie trafne, ale komiks sprawia wrażenia mangi mocno zamerykanizowanej, o czym wspominałem na początku tej recenzji. Być może rzeczywiście tak jest, ale nie wykluczam, że mogę się mylić.
Rysunki są przejrzyste, dynamiczne i raczej trudno się pogubić w narracji wizualnej (nie licząc sytuacji wynikających z automatycznym czytaniem od lewej do prawej, ale to jest wpisane w doświadczenie każdego laika mang). Nadal jednak nie jest to moja estetyka, ale to już jest kwestia mocno subiektywna, więc nie ma sensu wchodzić głębiej w ten temat. Warto jednak zwrócić uwagę, że mimo używania typowej dla mang maniery rysowania postaci, bohaterowie przypominają swoje filmowe odpowiedniki.
Wydanie "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" odnosi się do tradycji mang - mały, zeszytowy format i niemal w całości gazetowy papier (wyjątek stanowi kolorowy prolog wydany na papierze kredowym) oraz miękka okładka. 184 strony zostały obleczone w dodatkową typowo książkową obwolutę, która bardzo dobrze prezentuje się wizualnie, ale nie jest zbyt praktyczna podczas czytania. W tej kwestii nie ma się do czego przyczepić i biorąc pod uwagę sugerowaną cenę, czyli trochę ponad 30 złotych, jest bardzo dobrze.
"Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1": warto kupić mangę od Egmont Polska?
Podsumowując - "Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Tom 1" nie jest pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów "Gwiezdnych wojen". Miłośnicy księżniczki Lei będą jednak bardzo zadowoleni, bo manga ta eksploruje nastoletni okres życia bohaterki, tłumacząc pewne cechy postaci znanej z filmów. Pierwszy tom jedynie trochę poszerza świat stworzony przez Lucasa i nie ma w tej kwestii żadnych przełomów. Eksperyment przeniesienia "Gwiezdnych wojen" na język mangi uważam za udany, chociaż gdyby zależało to jedynie ode mnie, wolałbym bardziej "zachodnie" rysunki i sposób wydania. Komiks jest lżejszą rozrywką niż pozostającą na dłużej głęboką historią, czego jednak nie należy traktować jako zarzut. Przeczytałem i nie czułem dyskomfortu, mimo że fanem japońskiego komiksu nie zostanę. Ale i tak czekam na ciąg dalszy.
Ocena: 7/10
Oceń artykuł