"Świt X. New Mutants": [RECENZJA KOMIKSU]

05.04.2023 15:52
Świt X. New Mutants - kadr z komiksu Fot. Egmont/materiały prasowe

"Świt X. New Mutants" jest nowym komiksem Marvela w ofercie Egmont Polska. Młodzi mutanci wyruszają na kosmiczne przygody. Czy warto przeczytać ten spin-off rozbudowanej historii o X-Men stworzonej przez Jonathana Hickmana?

W 2023 roku przypada 60. rocznica debiutu X-Men. Jubileusz zbiegł się w czasie z momentem, w którym Egmont Polska wydaje tytuły opowiadające o homo superior - zarówno te starsze, które zalicza się już do klasyki, jak i te całkiem świeże. "Świt X. New Mutants" to przedstawiciel tej drugiej kategorii i element skomplikowanej fabularnej układanki dotyczącej mutantów Marvel Comics, stworzonej przez Jonathana Hickmana. 

"Świt X. New Mutants": recenzja komiksu Marvela

Komiks superbohaterski jest jak opera mydlana, ale w ciągu ostatnich kilkunastu lat twórcy postanowili wprowadzić mniej tasiemcowate rozwiązania. Konkretni scenarzyści przygotowują większe zamknięte historie, które stanowią pewien rozdział w zbiorczej historii danej postaci czy drużyny superbohaterów. Kiedy dany artysta skończy swoją opowieść, następuje bardzo lekki reboot i tytuł leży gotowy na jego następcę, który może iść w zupełnie innym kierunku.

Nie zawsze tego typu rozwiązanie jest rewolucyjne w skutkach. W przypadku "X-Men" Hickmana tak się jednak dzieje, ponieważ scenarzysta postanowił wprowadzić masę nowych rozwiązań do świata mutantów, chociaż pewne wątki przez niego wykorzystane przewijają się w ich historii trwającej sześć dekad. Mutanci zyskują własny kraj, który rządzi się swoimi prawami, a wszystko to podlane jest niesamowitym i tajemniczym klimatem. W takich właśnie ramach rozgrywa się "Świt X. New Mutants" - komiks nieco różniący się od innych historii z "X" w tytule.

Świt X. New Mutants - kadr z komiksu Fot. Świt X. New Mutants - kadr z komiksu

"Świt X. New Mutants": o czym jest komiks Marvela?

Tom składa się z numerów 1, 2, 5 i 7 serii wydanej oryginalnie w 2019 roku. Nowa historia New Mutants jest odskocznią od pozostałych tytułów "X-Men" Hickamana wydanych u nas przez Egmont. Autor schodzi w niej z tonu i postanawia zabrać odbiorcę w szaloną podróż w kosmos u boku młodych mutantów. Mimo nazwy drużyny nie są to nowe postacie - wręcz przeciwnie, grupę stanowią bohaterowie dobrze znani, chociaż może w Polsce nie są tak kultowi, jak w USA. W rzeczywistości nowi New Mutants to połączenie oryginalnego składu: Dani Moonstar, Wolfsbane, Doug Ramsey, Magik, Karma i przede wszystkim Sunspot, z częścią Generation X - Mondo oraz Chamberem. W rzeczywistości jednak centralną postacią jest Sunspot znany również jako Bobby Da Costa, który wpada na pomysł, by odwiedzić dawnego przyjaciela i oryginalnego członka New Mutants - Sama Gurthiego, czyli Cannoballa.

Bobby wpada na pomysł, żeby sprowadzić mieszkającego w galaktyce Shi'ar przyjaciela na Krakoę - świadomą wyspę, będącą państwem mutantów. Skłania więc swoich przyjaciół do odbycia kosmicznej podróży i jak się nietrudno domyślić, prowadzi to do wielu różnego rodzaju przygód. Komiks nie jest jednak żadnym gamechangerem. Stanowi raczej oddech od "ważnych" spraw dziejących się ostatnimi czasy w tytułach o X-Men. Nie ma więc żadnych sytuacji zagrażających losom wszechświata, chociaż New Mutants ocierają się o polityczne zawirowania Shi'ar.

Hickman postanowił postawić na czystą rozrywkę. Mamy więc do czynienia z typową kosmiczną przygodą nietraktowaną zbyt serio. Pierwsza połowa tomu przypomina klimatem Strażników Galaktyki, głównie dlatego, że gościnnie pojawiają się Starjammers - kosmiczni piraci, którzy stanowili podstawę ukształtowania współczesnej odsłony słynnej kosmicznej drużyny. Sama fabuła nie jest zbyt skomplikowana, chociaż pod koniec zahacza o poważniejsze tematy oparte na intrygach politycznych, ale nie są to kwestie szczególnie istotne dla całej opowieści. Co ciekawe w "Świt X. New Mutants" nie ma szczególnie dużo scen walk. Dwukrotnie wielka bitwa jest sprowadzona do metatekstualnego żartu.

Świt X. New Mutants - kadr z komiksu Fot. Świt X. New Mutants - kadr z komiksu

Za pierwszym razem Bobby spoileruje wydarzenia, które mają się wydarzyć - starcie z przeciwnikami, którzy w poprzednim numerze zostawili głównych bohaterów w nieprzyjemnym położeniu. Natomiast pod koniec "Świt X. New Mutants" finałowa walka zostaje sprowadzona do... gry planszowej. Hickman opisuje jej zasady i sugeruje czytelnikom, żeby sami przeprowadzili pojedynek na kartce papieru, zanim przejdą do konkluzji potyczki na następnej stronie. W komiksie pojawiają się też charakterystyczne dla hickmanowskiej serii o X-Men wtrącenia w postaci tekstu pisanego, których zadaniem jest rozjaśnienie pewnych wątków całej historii.

Nie ma tu więc wielkich metafor ani żadnych poruszających czytelnika scen. Chociaż życie bohaterów jest często zagrożone, czytelnik domyśla się, że raczej wszyscy wyjdą z przygody cali i zdrowi. Nie chodzi bowiem o samą historię, tylko to wszystko, co ją wypełnia - całkiem udane żarty, relacje między postaciami i dość ambiwalentne podejście scenarzysty do tworzonego dzieła. Pojawiają się pewne uniwersalne wątki, bo "Świt X. New Mutants" to przede wszystkim historia o przyjaźni. Nie gra ona jednak pierwszych skrzypiec.

Mimo mnogości bohaterów jedna z postaci wysuwa się jednak na pierwszy plan. Jest to Bobby, który zachowuje się w typowy dla siebie sposób - jest przekonany o swojej perfekcyjności pod każdym względem. Narcyzm głównego bohatera jednak nie drażni aż tak, jak powinien, bo często zachowanie Da Costy jest w rzeczywistości wyśmiewaniem typu osobowości, jaki sobą reprezentuje chłopak. Niestety ten medal ma dwie strony, bo przez to cierpią inne postacie, będące członkami tytułowej grupy. Praktycznie wszyscy pozostali bohaterowie są jedynie dopełnieniem Bobby'ego, który też nie jest centralną postacią opowieści, ale na pewno dominuje. Osobiście nie jestem fanem Sunspota i o wiele bardziej wolałbym, żeby historia skupiła się na Dani, Rhane, Karmie, czy Magik, ale rozumiem podejście Hickmana.

"Świt X. New Mutants": rysunki w komiksie Marvela

Za sferę wizualną odpowiada Rod Reis, znany między innymi z "Secret Empire", "Winter Soldiera" z 2019 roku, czy Exiles z 2018. Rysunki i ich styl idealnie pasują do nonszalanckiej historii opowiadanej przez Hickmana. Momentami szkicowość i pastelowość kadrów nawiązuje nieco do czasów, kiedy New Mutants rysował Bill Sienkiewicz, chociaż kreska Reisa nie jest aż tak rozedrgana i o wiele bardziej klarowna. Na pewno rysunki zostały umiejętnie podbite przez bombastyczne kolory, które nadają całej stronie graficznej efektu idealnie wkomponowanego w szaloną, może trochę głupkowatą kosmiczną przygodę młodych mutantów. Nie ma szału, ale są fajerwerki i to układające się w zjawiskowe kształty. 

Świt X. New Mutants - kadr z komiksu Fot. Świt X. New Mutants - kadr z komiksu

"Świt X. New Mutants": czy warto kupić komiks?

Ten komiks zdecydowanie broni się klimatem. Fabuła jest pretekstem, żeby pokazać miłą, rozrywkową historię mutantów bardziej wyluzowanych niż ich koledzy z X-Men. Nawet harda Magik ma w swoim zachowaniu więcej nastoletniego buntu, niż rzeczywistej bezkompromisowości starszych homo superior, a przecież Illyana mimo swojego wieku sporo w życiu przeszła. Przede wszystkim na uwagę zasługuje prawdziwie kumpelska energia przepływająca między członkami New Mutants.

Czytelnicy będący obeznani z komiksami Marvela od dawna docenią atmosferę płynącą z "New Mutants" dwojako, bo tytuł silnie nawiązuje do oryginalnych przygód nastoletnich wówczas herosów, którzy też spotykali na swojej drodze mniej poważne przeszkody, niebędące jednak wcale infantylne. Pojawia się kilka jawnych odniesień do tej ery, jak choćby Dani rzucająca żartem o walce z niedźwiedziami, czy włączony mimochodem hologram przedstawiający Lilę Cheney.

Jedynym minusem (o ile nie jesteś smutasem, który nie potrafi się cieszyć) jest w zasadzie tłumaczenie. W procesie przekładu zatraca się część tego młodzieżowego klimatu obecnego w oryginale, chociaż trzeba podkreślić, że nie jest to wina osoby tłumaczącej.

Chociaż "Świt X. New Mutants" nie jest komiksem tak przełomowym jak pozostałe serie o X-Men Hickmana, daje naprawdę sporo radości z czytania. Jeśli chcecie się odprężyć po niezbyt udanym dniu z herbatką w ręce, ten tomik na pewno umili Wam wieczór i pozytywnie nastroi. Hasło "Lekkie, miłe i przyjemne" idealnie pasuje, by w krótkich słowach podsumować "Świt X. New Mutants".

Ocena: 7,5/10

Sergiusz Kurczuk
Sergiusz Kurczuk Redaktor antyradia
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.